W drugim odcinku podcastu Zdrowie w toku gościliśmy Magdalenę Czerską, jelitolog oraz pasjonatkę medycyny funkcjonalnej. Głównym tematem rozmowy, jaką przeprowadziła z nią Izabela Wojciuk były sposoby na budowanie odporności u dzieci w zdrowy, naturalny i skuteczny sposób. Rozmowa toczyła się również na tematy dotyczące tego, co to jest tak naprawdę odporność, zarówno u dzieci jak i dorosłych czy tego, czy zdrowie kobiety w ciąży ma wpływ później na odporność u narodzonego dziecka. Jelitolog Magdalena Czerska opowiedziała również o suplementacji u dzieci: czy warto są stosować oraz jakie produkty według niej są najlepsze dla wspierania odporności. A jak jelita, to poruszona została też kwestia pasożytów i tego, co one mają wspólnego z odpornością!
Wpływ zdrowia jelit na odporność u dzieci
O tym, że to co jemy, jak jemy oraz to w jakim stanie są nasze jelita, ma wpływ na naszą odporność, nie każdy wie. Nie wszyscy wiążą słaby stan jelit i ogólnie układu trawiennego ze słabą odpornością! A te dwie rzeczy są ze sobą niezwykle mocno powiązane i wpływają na siebie nawzajem. Dlatego też do rozmowy zaprosiliśmy jelitolog Magdalenę Czerską. Złe nawyki żywieniowe, słabej jakości produkty, pełne szkodliwych czy potencjalnie szkodliwych składników mogą upośledzić działanie układu odpornościowego. Zły stan jelit to także zła wchłanialność niezbędnych składników z diety, a nawet nieskuteczna suplementacja, gdy taką stosujemy.
Zdrowie kobiety w ciąży i zdrowie dziecka
Umiejętne dbanie o jelita, ich stan i mikrobiom, zdrową i zbilansowaną dietę a przy tym dobieranie odpowiednich suplementów ma wpływ na nasze zdrowie. Poruszyliśmy również temat “1000 dni do porodu”, rozmawiając o tym, jak zdrowie kobiety w ciąży ma wpływ na zdrowie jej dziecka, które ma wkrótce się narodzić. Wbrew pozorom to ważny temat, chociaż nie tak popularny.
Chorowitość małych dzieci
Dzieci, zwłaszcza w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym, są narażone na częste przeziębienia, zachorowania z powodu różnego rodzaju innych infekcji wirusowych. Warto wesprzeć odporność dzieci i pomóc im chorować mniej i przede wszystkim lżej, jeśli już ta choroba nastąpi.
Odporność u dzieci – jak ją budować od podstaw? Plan podcastu
Zatem gdzie zaczyna się odporność i jak o nią najlepiej zadbać? Kiedy zaczynać ją wspierać i co tak naprawdę powinno być pierwszym krokiem ku jej budowaniu u dzieci? O tym dowiesz się z naszego podcastu Zdrowie w toku! A dodatkowo:
- Co jest najważniejsze w kontekście budowania odporności u dzieci, czy dorosłych?
- 1000 dni od porodu – co to takiego?
- Jak zdrowie kobiety w ciąży wpływa na odporność u dzieci?
- Jakie suplementy poleca jelitolog Magda Czerska w kontekście budowania odporności u dzieci i w jakim wieku można zaczynać suplementację?
- Odporność, a pasożyty – jakie objawy mogą dawać i czy jest to związane z ciągłymi przeziębieniami?
Transkrypcja “Jak budować odporność u dzieci?” Rozmowa z Magdaleną Czerską
W dzisiejszym odcinku porozmawiamy sobie o tym, jak budować odporność u dzieci. Przede wszystkim jak zacząć, jaki powinien być pierwszy krok oraz co jest najistotniejsze w tym temacie. Porozmawiamy sobie również o tym, co to jest pierwsze tysiąc dni od porodu oraz dlaczego ten okres jest dla nas tak bardzo istotny. Znajdzie się również coś dla przyszłych rodziców, czyli jak zdrowie matki wpływa na odporność nowonarodzonego dziecka. Poruszymy również temat suplementacji, która jest niezwykle istotna. Jeżeli Twoje dziecko często choruje, ma przewlekły katar, wysypkę niewiadomego pochodzenia, to koniecznie posłuchaj tego odcinka. Pasożyty są tematem, który jest często pomijany przez lekarzy, a może być przyczyną dużego spadku odporności. Zapraszamy serdecznie!
Spotkaliśmy się tutaj dzisiaj w bardzo ciekawym temacie. Temacie, który jest bardzo często pomijany przez wielu rodziców. O ile generalnie informacje na temat zdrowego jedzenia zaczynają już być normą, to suplementacja jest jeszcze często takim czarnym koniem naszego zdrowego stylu życia. Cały czas powielane są mity na temat tego, że suplementy są złe i nieprzebadane. Jednak mi osobiście wydaje się, że żyjemy w takim czasach, że coraz więcej producentów zwraca bardzo dokładną uwagę na to, co produkuje i bardzo dokładnie te produkty bada. Przede wszystkim żywność, którą na co dzień spożywamy, jest na tyle uboga, że jednak suplementacja jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Dzisiaj na temat suplementacji u dzieci porozmawiamy z matką. Dlaczego z matką? Dlatego, że właśnie to matki najlepiej wiedzą, co dla naszych dzieci jest potrzebne i przede wszystkim wiedzą, jakie mogą mieć problemy z podaniem tych suplementów albo z przemyceniem dobrego jedzenia do diety naszego dziecka. Dziś jest z nami specjalistka, dietetyk, trener żywienia i jelitolog – Magdalena Czerska, która w centrum swoich badań stawia jelito oraz jego funkcjonowanie. Magda przyszła dzisiaj porozmawiać z nami i została wybrana, dlatego że Magda ma bardzo fajne, holistyczne i całościowe podejście do naszego organizmu.
Magdo, powiedz nam proszę, co Ty sądzisz na temat budowania odporności u dzieci i co jest takim pierwszym krokiem w temacie budowania odporności?
Co jest najważniejsze w kontekście budowania odporności u dzieci, czy dorosłych?
– Witajcie, witajcie! Cieszę się, że mogę tutaj przemycić troszkę mojej wiedzy i mojego doświadczenia. W odpowiedzi na Twoje pytanie, będzie to bardzo banalne, ale aby zbudować odporność u dziecka i fizjologiczny jego rozwój, należy zadbać o zdrową ciążę, ponieważ odporność i zdrowie dziecka zaczyna się 9 miesięcy przed jego urodzeniem. Jest to fakt, o którym my, kobiety, często po pierwsze nie wiemy. Po drugie, niestety w gabinecie widzę całą masę problemów z niepłodnością, pary naprawdę wiele lat starają się o dziecko i ta chęć posiadania dziecka przyćmiewa ideę, że zdrowy organizm kobiety to zdrowe dziecko. Dlatego krótko odpowiadając na Twoje pytanie – budowa odporności dziecka zaczyna się w zdrowej, fizjologicznej ciąży, gdzie wiemy o tym, że ani wody płodowe, ani macica, ani łożysko nie są sterylne. Fenomeny, które w dalszym ciągu bada medycyny, stwierdzają, że na przykład łożysko ma florę bakteryjną podobną jamie ustnej kobiety, więc jeżeli kobieta z punktu widzenia jelita ma dysbiozę jelit, to dysbioza jelit będzie generowała po kolei: zasiedlenie całego układu pokarmowego, również jamy ustnej, a jak wam wcześniej powiedziałam, łożysko nie jest sterylne. To jest naprawdę fenomen, że tam odnajdują się bakterie, które należą do flory bakteryjnej jamy ustnej matki. Zaczynamy kompletnie od drugiej strony i tutaj cieszę się na to, że możemy budować tę świadomość, o której jest w dalszym ciągu bardzo cicho, nikt o tym nie mówi. Także ciąża fizjologiczna, zdrowa ciąża, zdrowie mikrobiomu, które jest królestwem naszej odporności, zaczyna się właśnie w zdrowym ciele matki. Na pewno słuchają nas też kobiety, które już mają kilkuletnie dzieci i wiadomo, że ten okres ciąży sobie przebimbały.
Ja w sumie w tamtym okresie nie byłam też na tyle świadoma, więc doskonale pamiętam, że zagryzałam żelki, różne czekolady, chipsy i różnego tego typu rzeczy. Jeżeli w tamtym okresie źle się odżywiałyśmy, to co możemy zrobić dla siebie później, kiedy już nasze dziecko jest na świecie? Co wtedy możemy zrobić dla naszego dziecka?
Suplementacja przed, w trakcie i po porodzie – dlaczego jest ważna
– Wróćmy jeszcze do tego porodu. Porodu waginalnego, gdzie pionierzy, którzy zasiedlają kompletnie niezasiedlony jeszcze układ pokarmowy dziecka, to przedstawiciele grupy Lactobacillus. W porównaniu do cesarskiego cięcia ci pionierzy wyznaczają szlaki metaboliczne też dla innych bakterii po to, żeby ten układ pokarmowy, mikrobiom dziecka był jak najlepiej zasiedlony. Cesarskie cięcie to na przykład występowanie bakterii z gatunku staphylococcus czy propionibacterium. To są bakterie, które mają mało efektywny wpływ na układ pokarmowy dziecka, bo najważniejsze jest środowisko kwasowości, czyli w tych pierwszych kilka nawet godzin, kilka miesięcy życia dziecka ci pionierzy, którzy wyznaczają też, jakie inne bakterie będą zasiedlać jelito dziecka. Więc jakby pierwszym krokiem to fizjologiczna ciąża, potem poród, a potem karmienie piersią. Karmienie piersią z racji tego, że mleko matki jest nie do podrobienia. W mleku matki jest bardzo duża ilość cholesterolu, który jest konieczny do tego, żeby nasz mózg, układ immunologiczny i układ hormonalny odpowiednio funkcjonowały. Ludzkie oligosacharydy – coś fenomenalnego, węglowodany, które nie karmią bezpośrednio dziecka, a karmią jego mikrobiotę i są wykorzystywane właśnie do tego, żeby nakarmić nowe bakterie, które będą zasiedlać mikrobiom dziecka. Trzeci składnik to tłuszcze. Znowu wracamy do porodu, bo zanim suplementacja i zdrowe żywienie, to pierwsze, najzdrowsze żywienie, czyli mleko matki. Przez 48 godzin nasze dziecko, my, jako ludzie, jesteśmy keto i pozyskuje energię z tłuszczy. Natura tak to przewidziała, że laktacja może odbyć się troszkę później niż przeciągu pierwszych 24 godzin i przeżywamy te godziny na diecie keto. Przez następny okres znowu w najlepszym wypadku jesteśmy karmieni piersią, więc mamy właśnie duże ilości tłuszczów w tym mleku, ludzkie oligosacharydy i inne substancje odżywcze, ale potem zaczynamy rozszerzać dietę dla dzieci. W rozszerzaniu diety większość pokarmów to węglowodany. Oczywiście dziecko ma zupełnie inną potrzebę energetyczną, bo non stop się rusza. To nie tak jak my, że zjemy owsiankę, siadamy przed komputerem i nie ruszamy się wcale. Ale to dziecko, które ma inny wydatek energetyczny, faktycznie tych węglowodanów może spożywać ciut więcej niż dorosły człowiek, ale my abstrakcyjnie boimy się tłuszczy w zdrowej diecie dziecka. Nikt o tym nie mówi. My rodzimy się keto. Dlaczego mamy przestawiać potem nasze komórki na produkcję energii z cukru, kiedy efektywnie możemy tą energię produkować również z tłuszczy. Gdzie ta odporność się zaczyna? W rozszerzeniu diety i karmieniu piersią. I tutaj jeszcze ważny element, o którym warto wspomnieć, że tak jak nam kobietom już przyjęło się, że suplementacja w trakcie ciąży jest niezbędna, konieczna i prozdrowotna, tak potem rodzimy dziecko i odstawiamy suplementy, a dopiero po porodzie mamy do czynienia z hormonalnym koktajlem, który jest niewyobrażalnie trudny do wypicia. Wszystkie matki, które nas słuchają, jak niesamowicie dużo jest procesów regeneracyjnych, które odbywają się po porodzie, a my odstawimy suplementy… Z jednej strony, dlatego że często o nich nie pamiętamy. Z drugiej strony, bo nikt nam nie mówi, że po porodzie, w okresie okołoporodowym ta suplementacja jest tak samo ważna, jak nie jeszcze ważniejsza. Po co? Po to, żeby organizm był wysycony we wszystkie substancje odżywcze, w witaminy z grupy B, w antyoksydanty, żeby mógł się szybko zregenerować, żeby mógł produkować odpowiednie stężenie mleka, żeby mleko było bogate, gęsto odżywcze, bo tak na dobrą sprawę musimy wtedy wykarmić dwa organizmy, siebie i dziecko. W okresie okołoporodowym ta suplementacja kobiety karmiącej piersią jest szalenie ważna.
Tak, zgadzam się. Jak powiedziałaś o tej suplementacji i o tym, jak jest ona odstawiana, a dodatkowo o tym organizmie, który wraca albo powoli się normuje do stanu poprzedniego, to najczęściej u kobiet po porodzie widzę albo słyszę od nich, że mają problem na przykład z wypadającymi włosami. A to jest spowodowane też niedoborami w naszym organizmie. W związku z tym, że są zajęte dzieckiem, bo wiadomo, że ten okres jest bardzo przemęczający i bardzo taki wymagający od nas, jako matek, to też bardzo często zapominają również chociażby o piciu wody, które jest bardzo istotne w kontekście karmienia piersią. Jeżeli nie dostarczymy odpowiedniej ilości wody, to też wtedy też nie będziemy mieli odpowiedniej ilości mleka. Ja jestem przykładem takiej osoby, jeżeli chodzi o karmienie piersią, przy czym wiem, że kobiety bardzo często się z tym zmagają, a mianowicie jest to, że na przykład nie ma kobieta mleka albo nie może nakarmić dziecka piersią, bo ma wklęsłą brodawkę i wiele innych różnych problemów, które gdzieś po drodze pojawiają. Tutaj chciałabym sprzedać wszystkim rodzicom taki tip, że jest coś takiego jak laktatory, z których można skorzystać i wcale nie rezygnować z tego karmienia piersią. Za pomocą laktatora można sobie naprawdę fantastycznie rozbujać laktację. Ja nie mogłam dziecka nakarmić piersią ze względu na te wklęsłe brodawki i nawet przez różnego rodzaju nakładki nie mogłam tego zrobić, więc zaczęłam to mleko powoli sobie ściągać i zaczynałam od 30–40 ml, co było ilością taką, którą ciężko było mi nakarmić dziecko, aż do prawie 3–4 litrów dziennie. Te nadwyżki mleka mogłam później zamrozić i kiedy przestałam już zupełnie karmić dziecko, to miałam jeszcze mleko na wiele miesięcy do przodu, które mogłam cały czas córce podawać i ona bardzo chętnie je jadła. I to był bardzo fajny sposób, wymagający dużej cierpliwości, bo trochę trzeba tutaj czasu na to poświęcić. Bardzo fajnym rozwiązaniem są podwójne laktatory, do których można się podłączyć i w tym samym czasie ściągać mleko z jednej i z drugiej piersi. Do tego można sobie kupić najtańszy biustonosz sportowy, wyciąć dziury i umieścić tam lejki od laktatora, a wtedy macie wolne ręce. Wcale nie zajmuje to dużo czasu, w międzyczasie można coś zrobić, więc to jest świetne rozwiązanie. Uważam, że warto szukać rozwiązań, a nie wymówek. Jeśli coś nie idzie, a wiadomo, że ten okres jest taki, w którym też psychicznie gorzej się czujemy, to i tak warto zacisnąć zęby i po prostu spróbować, bo to jest dla dobra naszego dziecka tak naprawdę na całe życie.
– Tak, zdecydowanie. Wracając jeszcze do suplementacji. Jestem opiekunem kobiet, przygotowuje je do ciąży w okresie okołoporodowym, a w trzecim trymestrze z pięknej ferrytyny, którą miałam zbudowaną przed ciążą, zrobiły mi się niesamowite ubytki. Pamiętajmy, że kobiety w ciąży potrzebują 100% więcej żelaza niż w normalnych warunkach. Wtedy po prostu ta ferrytyna gdzieś uciekła. Ja to zignorowałam i zaczęły mi wypadać włosy garściami, a to nie jest normalny stan. To nie jest normalne, że w ciąży puchniecie czy wypadają Wam włosy. Nie jest również normalne, że przez pierwsze lata wychowania dziecka czujecie się jak „mop do podłogi”. To jest energia komórkowa, która jest Wam potrzebna do normalnego przeżycia i warto o nią zadbać. Więc tutaj apel do was, że ważne jest to przygotowanie przed porodem. Jeżeli jesteście w ciąży, planujecie dziecko, to pamiętajcie, że ten czas faktycznie szybko ucieka. Wracając do ferrytyny, to wspomnę jeszcze, że po porodzie zastosowałam suplementację i włosy zaczęły mi odrastać, a naprawdę miałam po prostu wyłysiałe placki. Naprawdę warto o to zadbać, zaplanować, jeżeli możecie przed ciążą, a jeżeli nie mogłyście tego zaplanować, to działać teraz. Laktoferyna tutaj pięknie działa, omega-3, witaminy z grupy B, jod. Takie absolutnie podstawowe rzeczy, którymi nie zrobicie sobie krzywdy. Odpowiedni poziom witaminy D3 to są naprawdę podstawy suplementacji kobiety karmiącej piersią. Nie zapominajcie o tym, bo to będzie generowało wasze dobre samopoczucie, co będzie przekładać na samopoczucie waszego dziecka, ale również na jakość i ilość mleka. Nawodnienie organizmu jest bardzo ważne. W zasadzie po każdym karmieniu powinnyśmy dodatkowo wypić szklankę wody.
Podsumowując, jeśli chodzi o ten okres ciąży oraz okres karmienia piersią, to tutaj pamiętamy o podstawowej suplementacji, czyli o witaminie z grupy D3, B complex, laktoferynie i kwasie omega-3. Witamina D3 ogólnie jest taką witaminą, którą powinien suplementować prawie każdy, a przede wszystkim te osoby, które mają niedobory tej witaminy, a że prawie większość z nas ma niedobory, dlatego mówię „prawie każdy”. Gdy minie pierwszy okres życia dziecka, to zaczynamy rozszerzać dietę. Tak jak powiedziałaś, zgadzam się z tym, że tych węglowodanów jest bardzo dużo. Jeśli chodzi o suplementację dla dziecka, to kiedy możemy ją włączyć? Czy dopóki karmimy piersią, to lepiej tej suplementacji nie włączać?
– Zanim zaczniemy suplementować, to fajnie byłoby zrobić badania, bo suplementacja na własną rękę jest pożyteczna, ale z drugiej strony bardzo często w gabinecie słyszę, jak moje podopieczne mówią, że probiotyki nie działają, suplementacja nie działa. Dlaczego nie działa? Tutaj znowu wracamy do naszego cudownego jelita. Podczas ciąży nasz mikrobiom absurdalnie ubożeje. Dzieje się tak z przyczyn ewolucyjnych. Prawdopodobnie, żeby przekazać dziecku podczas porodu waginalnego najlepszą, najfajniejszą, najbardziej efektywną pulę bakterii, jaką tylko możemy. Dziecko podczas porodu połyka bakterie waginalne i rektalne, więc ten mikrobiom jakby dziesiątkuje się, ale do takich naprawdę najlepszych przodowników pracy, które potem są przekazywane dziecku. Ten mikrobiom kobiety potem w okresie okołoporodowym nie jest odbudowany, więc musimy odbudować ten mikrobiom i podać substancje, które będą odbudować mikroflorę jelitową, L’glutaminę na przykład, i zadbać o to, żeby te substancje odżywcze były wchłaniane.
A jakie badania zalecałabyś zrobić?
Badania dla matek po ciąży
– Morfologię z rozmazem, lipidogram, żeby sprawdzić też jak wysoki jest poziom cholesterolu, żeby on był naprawdę konkretny. Może parametry laboratoryjne są troszkę zaniżone, więc 200–210. Mówię tutaj o kobiecie, nie o bobasie. Zdecydowanie właśnie ferrytyna, B12, witamina D3, bo my możemy jeździć sobie palcem po wodzie, a po to medycyna akurat w tym kierunku poszła bardzo naprzód, że możemy to też zbadać. Wtedy dobry specjalista dopasuje suplementację najbardziej efektywnie pod wasze wyniki badań. Ja zrobiłabym jeszcze 24 godzinną zbiórkę moczu i zbadała tam poziom jodu, bo jod jest w gigantycznych niedoborach i często powoduje różne dolegliwości, zarówno u kobiety jak i u dzieci. Bardzo modne jest to, że chodzimy z dziećmi na basen. Fajnie, bo dzieci się bardzo fajnie rozwijają, to rozwija motorykę, ale nie zapomnijcie, że chlor niszczy naszą florę bakteryjną. On ma za zadanie zabić bakterie, po to znajduje się w basenie. Więc skoro zabija bakterie w basenie, to zabija również bakteria na naszej skórze, w naszym organizmie, a dzieciaki mają tendencję do picia tej wody, więc pięknie antybakteryjne działanie chloru. Potem powstają egzemy. Zresztą sama walczyłam z tym, ponieważ moje dziecko uwielbiało chodzić na basen już od 4 miesiąca, a ja znowu to zignorowałam i za późno zaczęłam podawać jod, gdzie właśnie do chodzenia na basen powinniśmy suplementować jodem nasze dzieciaki. I te egzemy czy jakieś alergie na chlor się pojawiły. One są potem trudne do wyleczenia. Zbadałabym również IgE całkowite, które obrazuje to czy występują nietolerancje, alergie pokarmowe w organizmie matki. Dobrze jest spojrzeć z perspektywy tego, co się dzieje w organizmie mamy i czy będzie to się przekładać na organizm dziecka.
Dobrze, a w kontekście dzieci?
Jakie badania dla niemowląt?
– W kontekście dzieci na początku zrobiłabym dokładnie ten sam profil. U dzieci szczególnie ważna jest witamina D3, gdzie ona jest suplementacja teoretycznie dla wszystkich. W gabinecie widzę straszne niedobory żelaza, ferrytyny u kobiet. Generuje to niedobory żelaza już u małych dzieci. Dzieciaki, które mają bardzo podkrążone na niebiesko oczy. Dzieciaczki, które mają jasny kolor skóry, już tutaj widziałabym wskazanie do tego, żeby zrobić to badanie i sprawdzić faktycznie, jaki jest efektywny poziom żelaza w organizmie bobasa.
To też jest temat, który chciałabym z tobą poruszyć i z którym wiele rodziców się zmaga, a wielu nie dopuszcza do siebie takiej myśli, a mianowicie.Czy podkrążone oczy to nie jest jeden objawów pasożytów u dzieci?
Czy podkrążone oczy to nie jest jeden objawów pasożytów u dzieci?
– Jak najbardziej. To też jest sygnał, żeby zrobić dobrej jakości biorezonans u terapeuty, który się naprawdę na tym zna, bo ganianie za giardią lamblią w laboratorium, gdzie trzeba oddać fiolkę z trzema razami stolca, może być trudne i w ogóle diagnostyka robali jest bardzo skomplikowana. Dlatego tutaj ja mam 99,9% powodzenia. Jeżeli ja stawiam taką diagnozę i podejrzewam robale u dorosłych albo u dzieci, to one wychodzą wtedy wszystkie w dobrym biorezonansie, bo raczej te pasożyty nie są obecne tylko w jakimś tam jednym, ale potem cała gama pasożytów zdecydowanie tak i to nie jest coś strasznego. Te pasożyty są obecne w naszym organizmie. Nasza rolą, jako rodzica, jest trzymać układ immunologiczny dziecka w ryzach. To, od czego zaczęłyśmy nasza dzisiejszą rozmowę i zajmiemy się tą odporność dziecka, wrócimy do niej, jak ją budować, co podawać ewentualnie, jeżeli coś się nie powiodło, jeżeli nie było porodu naturalnego, jeżeli nie było karmienia piersią, jeżeli to wszystko było, a dziecko w dalszym ciągu ma problemy z układem odpornościowym, ale tak, te robale są obecne w naszym organizmie. One żyją z nami, tylko najważniejsze jest to, żeby ten układ immunologiczny odpowiednio reagował, żeby ta granica ochronna, granica kontroli była sprawna i żeby organizm mógł nauczyć się trzymać je w ryzach. Taki bacik po prostu nad głową „nie namnażasz się, bo ja tego nie chcę” – na takiej zasadzie.
Mam wrażenie, że to jest problem, który jest często bagatelizowany. Ja na przykład jestem w tym temacie bardzo głęboko, bo moja córka ma lamblię i właśnie udało nam się je zweryfikować poprzez badania laboratoryjne. Już byłam pewna, że coś jest na rzeczy, dlatego że widziałam wiele objawów, które nie pasowały mi do niczego innego. Między innymi zgrzytanie zębami, kaszel w okolicach pełni. Wiem, że może komuś się wydaje, że pełnia i pasożyty to bzdury, ale ja też kiedyś tak do tego podchodziłam. Jak mi ktoś powiedział po raz pierwszy, że pasożyty uaktywniają się w pełni, to powiem ci szczerze, że jakbym mogła zabijać wzrokiem, to wtedy bym chyba zabiłam wzorkiem i myślałam, że po prostu wyśmieję to. Jednak okazało się to prawdą. Kiedy jest pełnia nasza córka szaleje. To, co się dzieje w nocy, to jest suchy kaszel, który czasami aż przechodzi w wymioty. To jest raptem znienacka pojawiający się katar, którego nie ma cały miesiąc, a zaczyna się 2 dni przed pełnią i raptownie kończy 2 dni po pełni. W nocy śpi bardzo niespokojnie, mówi przez sen, wędruje po całym łóżku. Poszłam z tym do lekarza i lekarz od razu mi powiedział, że absolutnie nie wierzy w to. Jednak uparcie robiliśmy te badania laboratoryjne i w końcu znaleźli tą lamblię. Przeleczyliśmy się już raz porządnie i problem na 3 miesiące zniknął. Niestety wrócił ponownie, więc teraz znowu we wrześniu zaczynamy całą kurację raz jeszcze, bo nie jest to prosty temat. Wydaję mi się, że wiele różnych problemów zdrowotnych właśnie pasożyty mogą generować, tak jak na przykład przewlekłe przeziębienia. Czasami rodzice myślą, że dziecko choruje, bo idzie do żłobka czy do przedszkola. Tak, ale generalnie, jeżeli te przeziębienia są bardzo często, to wydaje mi się, że to też może być właśnie objaw tych pasożytów. Powiedz Magda, czy one mają taki wpływ na układ odpornościowy, że taka sytuacja może mieć miejsce?
Wpływ pasożytów na układ odpornościowy u dzieci
– Absolutnie tak. Zdecydowanie tak. Jeszcze dwie ważne informacje. Po pierwsze – kobieta, która jest zakażona, która nosi w sobie pasożyty, przekazuje te pasożyty swojemu dziecku podczas porodu. Tak jak wam powiedziałam, ani łożysko, ani macica, ani wody płodowe nie są sterylne, więc dziecko może być już obarczone pasożytami od samych narodzin. Po drugie – jeżeli odrobaczamy, to odrobaczamy zawsze całą rodzinę, a nie tylko dziecko. To jest bardzo ważna informacja, że te pasożyty występują rodzinnie. Ciągłe infekcje, zmiany skórne, niska ferrytyna, niskie trójglicerydy, zgrzytanie zębami – to są właśnie objawy pasożytów. Pasożyty robią wszystko, żeby też wieść prym w naszym układzie immunologicznym i one mają tam decydować, kto rządzi, więc one bardzo niszczą kosmki jelitowe, szczególnie lamblia. To jest dla niej bardzo charakterystyczne. Wyniszcza kosmki jelitowe, a kosmki jelitowe są tą integralną częścią naszego jelita, która jest szalenie ważna do tego, żeby ono funkcjonowało odpowiednio, więc za tym idzie cała kaskada zdarzeń i zdecydowanie właśnie te ciągłe infekcje będą się pojawiać, jeżeli nie poskromimy pasożytów w organizmie.
Więc tutaj uczulamy rodziców, żeby właśnie przyjrzeć się dzieciom pod tym kątem. W przypadku, gdy szukacie przyczyny częstych infekcji, to może być właśnie to. Wracając jeszcze do tej odporności, od czego powinniśmy zacząć w kontekście budowania odporności u naszych dzieci?
1000 dni od porodu – co to takiego?
– Fizjologiczne ciąże to wiemy, nie mamy na to wpływu. Rodzi się nam dziecko cesarskim cięciem, nie mamy na to wpływu. Urodziło się i mamy tutaj tysiąc dni od porodu, tak zwane mikrobiotyczne programowanie. Prawdopodobnie najważniejsze programowanie w naszym życiu. Wyobraźcie sobie, że to jest taki software, na którym komputer ma śmigać po prostu najlepiej, na wszystkich najwyższych frakcjach, czyli ma być super karta graficzna, super karta dźwiękowa. To jest modelacja immunologiczna, gdzie organizm małego człowieka uczy się adaptacji do absolutnie nowych sytuacji. To nauka zła i dobra. Rozwój bardzo kompleksowej, bardzo solidnej bariery obronnej naszego organizmu, czyli takiego muru obronnego, który będzie nas chronić przed alergiami pokarmowymi, przed utratą odporności. Bardzo ważna jest tutaj obecność błony śluzowej. To jest nasza pierwsza bariera obronna. W przeciągu tych pierwszych tysiąca dni, to jest około 3 lata życia naszego życia, właśnie to programowanie mikrobiotyczne się rozpoczyna. Rozpoczyna się od tego, o czym opowiedziałam na początku, czyli ci pionierzy, pierwsze bakterie, które dostają się do układu pokarmowego dziecka, wyznaczają jakby szlaki metaboliczne, wyznaczają drogę dla innych bakterii, które mają je zasiedlić. Najważniejsze to odpowiednie środowisko. Potem odpowiednie bakterie, odpowiedni pokarm. To mikrobiotyczne programowanie ma za zadanie kazać organizmowi dopasować się do zaistniałych nowych warunków, do nowego pokarmu, ale też właśnie wykształcić kompleksowe molekuły po to, żeby ta granica obronna była sprawna. Co się dzieje, jeżeli bez kontroli bardzo kompleksowe molekuły, jakieś obce proteiny dostają się do naszego organizmu? Jeżeli ta granica obronna nie działa, jeżeli bez kontroli po prostu w formie jakiegoś wodospadu, do tego w tym małym organizmie, które miało styczność tylko z proteinami z mleka matki, co się dzieje, jeżeli nagle rozszerzamy dietę i te bardzo kompleksowe molekuły, obce proteiny dostają się niekontrolowanie do naszego układu immunologicznego?
Myślę, że to generuje stany zapalne.
– Stany zapalne, które są u podłoża wszystkich chorób. Przez tę granicę obronną, która nie działa optymalnie, powstają też alergie pokarmowe, nietolerancje pokarmowe, gdzie organizm po prostu przy tym napływie informacji nie jest w stanie efektywnie odpowiadać na to, jaka substancja znajduje się w naszym organizmie. Więc to mikrobiotyczne programowanie to naprawdę jest taki software, który wgrywany jest od pierwszego dnia naszego życia i programowany przez tysiąc pierwszy dni. W tych 3 latach naszego życia szalenie ważne będzie to, co podajemy dziecku, jaka była medykamentacja, czy jest medykamentacja w ogóle, czy dziecko może bardzo normalnie przeżywać gorączkę, czy zbijamy mu temperaturę przy każdym jednym wychodzącym zębie, bo dziecko ma temperaturę. Jest to szalenie ważne. To wszystko będzie modulowało właśnie to mikrobiotyczne programowanie, ponieważ na przykład takie obniżenie temperatury, kiedy nie jest to wskazane, będzie ingerowało w immunologię naszego dziecka. Ciekawostka jest taka, że w układzie immunologicznym są takie komórki, które nazywają się komórki dendrytowe. Są to komórki, które mają rączki, one dostają się do światła jelita i wyszukują sobie tam substancji i mówią sobie „jest banan, dobra, wciągamy do banana do układu immunologiczna i badamy banana, banan jest spoko”. Potem rozszerzacie pokarm, komórki dendrytyczne wkładają tam rączkę i wyciągają marchewkę i mówią „o marchewka, marchewka dobra, marchewka będzie super”. I tym sposobem układ immunologiczny uczy się właśnie tych nowych reakcji, uczy się, co jest dobre, co jest złe, na co musi reagować stanem zapalnym, temperaturą, a na co nie musi reagować wcale. „Tutaj mam transfer genu. Jak dostanie się jakiś nowy patogen, to muszę szybko transferować gen, żeby go zwalczyć”. Wszystkie takie reakcje immunologiczne. Tylko co się dzieje, jeżeli ta bariera jelitowa dziecka już na samym początku jest nieszczelna, jeżeli ta bariera jelitowa jest nieoptymalna przez to, że na przykład był nieoptymalny poród lub nieoptymalne zdrowe matki? Ta bariera jest rozszczelniona. Mamy do czynienia z przeciągliwością jelita w przeciągu tych właśnie ważnych tysiąca dni, więc układ immunologiczny dostaje wodospad informacji i te komórki dendrytowe z tymi rączkami nie są w stanie powiedzieć „hej, tutaj jest marchewka, tutaj jest brokuł”, tylko dostają wszystko na raz. Układ immunologiczny jest absolutnie przestymulowany i przestaje działać adekwatnie do zaistniałej sytuacji. Tutaj będzie ważna suplementacja, o której powiem w dalszym kroku, ale szalenie ważne jest to, co jeszcze dzieje w mikrobiotycznym programowaniu, tak zwany cross talk, czyli między komórkami nabłonka jelitowego a bakteriami dochodzi do komunikacji. One muszą ze sobą optymalnie komunikować, żeby wiedzieć, co się dzieje na naszym pokładzie. Tak samo między bakteriami a mukozą, czy systemem limfatycznym, również dochodzi do komunikacji, więc to wszystko jest bardzo połączone ze sobą. Te wszystkie procesy, o których my naprawdę nie wiemy, nikt nam o tym nie mówi. Zwróć uwagę na pierwsze tysiąc dni, suplementuj, podawaj dziecku najzdrowsze pokarmy, jakie tylko istnieją. Podawaj dziecku dużo wody, zamiast soki, podawaj dziecku ograniczoną ilość węglowodanów. Zważaj uwagę na to, żeby dziecko mogło normalnie fizjologicznie przebyć jakąś infekcję, żeby ta temperatura mogła naturalnie być wytwarzana w organizmie dziecka, żeby nie było tej ingerencji w immunologię. To jest tysiąc najważniejszych dni naszego życia. To naprawdę ważne.
Tutaj Magda powiedziałaś o bardzo fajnej rzeczy, o nieingerowaniu w układ immunologiczny i o temperaturze. Z tym bardzo często się spotykamy. U mnie córka na przykład raz na jakiś czas ma temperaturą taka dwudniową. Powiedz mi, jaka Twoim zdaniem wysokość temperatury jest taka graniczna, żeby jej właśnie farmakologicznie nie zbijać? Co możemy zrobić z takich domowych, naturalnych sposobów, żeby tą temperaturę trochę obniżyć u dziecka?
Wyższa temperatura, a budowanie odporności dziecka
– To będzie może bardzo brutalne, co powiem, ale 40 stopni gorączki to jest w dalszym ciągu temperatura, która nie zagraża naszemu życiu. Ta gorączka nie powinna się utrzymywać dłużej niż 2 dni. Problemem jest to, że po prostu widzimy nasze dziecko, które cierpi, bo to nie jest fajne mieć temperaturę, a poza tym wymaga od nas zaangażowania czasu. Musimy siedzieć przy tym dziecku. Co możemy robić? Zimne okłady. Możemy dziecko wsadzić do wanny z wodą. Możemy podawać okłady z octu, ale wspomagać ten układ immunologiczny. Tutaj na przykład podaż cynku, nukleotydów dietetycznych już u małego dziecka może się przydać w zwalczaniu infekcji w naturalny sposób. Kompresy na brzuch, zimne okłady będą wystarczające, żeby obniżyć temperaturę. Nawilżenie powietrza. Takie banalne rzeczy. Wypocenie się dziecka. Podaż płynów bardzo ważna, kiedy dziecko się poci. Kiedy dziecko jest już trochę większe niż noworodek, to moczenie nóg w gorącej wodzie, inhalacje. To wszystko, co będzie naturalnie stymulować optymalną, bardzo efektywną pracę układu immunologicznego. Ta temperatura trwa 2 dni, dziecko wstaje z łóżka i jest zdrowe, a przy obniżeniu temperatury ten układ immunologiczny teraz nie wie, co robić. „Kurczę, mam bakterie, wirusy na pokładzie, wiem z natury, bo tak zostałem wykształcony, że mam się zapalić, mam je zwalczyć”, a tutaj podajemy mu środki obniżające w zasadzie tą fizjologiczną obronę immunologiczną i mówimy naszemu organizmowi „nie, nie spoko, my sobie tutaj poradzimy półśrodkami, po co będziesz się zapalał, po co ten ogień w organizmie, śpij sobie”. I niestety ta infekcja trwa i jest w ogóle bardzo taka wygłuszana, że ona nadal jest w organizmie, ale nie ma takich silnych objawów. Zauważacie, że my w społeczeństwie nie mamy temperatury. Nie wiem czy pamiętasz, kiedy ostatnio miałaś temperaturę? Generalnie mamy taką tendencję, że niestety nasz organizm jest już przełączony do takiej tendencji prozapalnej, że my nie mamy silnych zdolności do tego, żeby efektywnie zwalczać choroby. To programowanie generuje się w ciągu pierwszy tysiąca dni.
Ja jestem osobą, która nie zbija temperatury. Do takiej wysokiej nie miałam okazji dojść z moją córką, ale tak na przykład od 38–39 to nie zbijam, tylko robię właśnie te zimne okłady. Ja w ogóle nie biorę leków przeciwgorączkowych. Po prostu jak jestem przeziębiona, to ogólnie nie robię sobie przerwy, tylko pracuje dalej, ale tego nie polecam nikomu robić, bo to nie jest nic mądrego. Lepiej w tym okresie zrobić dla siebie te rzeczy, o których teraz powiedziała Magda. Na przykład moczenie nóg. Ja zawsze moczę nogi z sodą oczyszczoną, z solą Epsom i dodaję sobie do tego jakieś olejki eteryczne, na przykład olejek złodziei albo eukaliptusowy. To ułatwia oddychanie i odtyka nam drogi oddechowe. Polecam i zachęcam do tego. Wracając jeszcze do tej odporności u dzieci i tych pierwszych tysiąca dni, co w przypadku kiedy już na przykład to dziecko ma 3, 4, 5 lat i na przykład okazuje się, że już ma jakieś tam zmiany skórne, które ciężko jest zidentyfikować dla lekarza, nie wiadomo z jakiej przyczyny to się dzieje, co się w tym organizmie dzieje, przewlekłe choroby? Ostatnio tutaj rozmawialiśmy w ramach innego odcinka o insulinooporności u dzieci. Co w takich przypadkach zalecasz?
Probiotykoterapia i suplementacja wzmacniająca odporność u dzieci u dzieci
– Ja bym tutaj zaczęłam od probiotykoterapii. Wiedząc, jak szalenie ważne jest jelito i królestwo mikrobiomu w jelicie grubym, zaczęłabym tutaj od podstaw, czyli wprowadzenie podstawowych substancji odżywczych dla naszego organizmu. Jeżeli możecie, to przebadajcie się. Dopasowanie wtedy poziomu witaminy D3, która na układ immunologiczny będzie szalenie dobrze działać, wzbogacenie tej mikroflory jelitowej, czyli wprowadzenie probiotykoterapii, celowanej probiotykoterapii. To nie muszą być multipreparaty, mogą być też monopreparaty z poszczególnymi szczepami, ale to już jakby zaleca wam terapeuta. Jeżeli robicie to na własną ręką, to zdecydowanie multipreparat taki zadaniowy dla dzieci czy w mniejszych ilościach, nie musi być to probiotyk dla dzieci. Integralność tego nabłonka komórkowego jelita. Zawalczyłabym też o obecność na przykład L’glutaminy. Jeżeli dziecko choruje, to takim zestawem S.O.S jest na pewno Colostrum, laktoferyna, L’glutamina, ale też wprowadzenie do jedzenia na przykład kiszonki. Powoli Omega-3. Bardzo ważne w suplementacji będzie olej z czarnuszki, który pięknie moduluje immunologię i będzie naturalnie wspierał odporność dziecka. I pamiętajcie, jest bardzo ważna zasada, odporność dziecka czy w ogóle odporność naszego organizmu budujemy cały rok. To nie jest tak, że my suplementujemy, zdrowo się żywimy tylko w okresie, kiedy nasze dziecko choruje. Absolutnie nie! Ta odporność jest potrzebna cały rok i dopiero wtedy, kiedy my cały rok dbamy o to, żeby mieć małą podaż węglowodanów, żeby nasze dziecko nie jadło cukru – i tu nawet nie mówię o cukrze, mówię tutaj też o węglowodanach. Naprawdę nie ma potrzeby, żeby Wasze dziecko jadło chrupki kukurydziane, które nie przekazują żadnej wartości. Dużo fajniej, jeżeli przekąską będzie kawałek marchewki. Dbamy o odporność cały rok! Podaż witaminy C, produktów bogatych w witaminę C. Mieliśmy teraz sezon truskawkowy, mamy aronie, mamy jeżyny, jagody, borówki, szpinak, całą masę produktów. Antyoksydanty, polifenole, miski polifenoli, które można też robić dzieciom. One są kolorowe, dzieci chętnie je jedzą, wzbogacane zdrowymi tłuszczami. Nie bójmy się tych tłuszczy! One też są konieczne do tego, żeby budować odpowiednią odporność organizmu.
Apteczka S.O.S dla dzieci i nie tylko
Ale jeżeli chodzi o suplementację, to tutaj w pakiecie S.O.S. wyposażyłabym naszą domową apteczkę w takie produkty jak probiotyk, L’glutamina, witamina C w dobrej jakości, żeby to nie była sproszkowana kukurydza, olej z czarnuszki, który trzymacie w lodówce w małej ilości w ciemnej buteleczce, Colostrum, które można podawać jednorazowo, kiedy pojawia się jakaś infekcja. Będzie pięknie podnosić odporność, wspomagać zwalczać bakcyle. Laktoferyna, które też działa bakteriobójczo. Omega-3 szalenie ważna w suplementacji dla dorosłych, dla dzieci, obecna cały rok. Witamina D3. To takie podstawowe składniki, które możecie zapisać sobie na karteczce i zrobić apteczkę S.O.S.
Ja też zachęcam. Omega-3 i olej z czarnuszki są średnie w smaku i czasami ciężko jest to dziecku w diecie przemycić. Na naszej stronie biozdrowy.pl w zakładce „Suplementy dla dzieci” znajdziecie kwasy omega-3 o smaku cytrynowym, oczywiście z czystym składem, tak jak wszystkie nasze produkty. Są bardzo proste do podania, ponieważ są w postaci pipety i są bardzo smaczne. Nie słyszałam nigdy o problemach z ich podawaniem, więc bardzo zachęcam. Możecie przyjrzeć się innym produktom z tej kategorii, ponieważ jest tam dużo ciekawych rzeczy, o których mówiła Magda.
– Macie też olej z czarnuszki?
Tak.
Olej z czarnuszki na odporność
– Olej z czarnuszki bardzo fajnie jest podać z pulpą malinową, czyli robicie mus z malin i dolewacie do tego stopniowo olej z czarnuszki. Są też oleje z czarnuszki dla dzieci, ale myślę, że to nie jest konieczność. Fajnie sprawdza się również z pulpą z mango, którą można kupić w marketach bez cukru. W musach z owoców można fajnie przemycić olej z czarnuszki.
Bardzo fajny pomysł.
– Sok z rokitnika jest bardzo fajnym dodatkiem do suplementacji. Też można się nim posiłkować.
Zamiast takich soczków typowo sklepowych, to też fajną opcją jest sok z dzikiej róży. Jest bardzo smaczny, łatwo go podać dziecku. Tym sokiem można zastąpić soczki, które najczęściej kupujemy naszym dzieciom. Jestem bardzo przeciwna podawaniu takich soków. Uważam, że woda to złoto i z niej powinniśmy korzystać, a soczki to sporadycznie, jeżeli faktycznie nie da się ich wykluczyć.
– Sprawdźcie skład, z czego te soki są stworzone. To jest fruktoza, to jest coś, z czym nasza wątroba z czasem sobie zupełnie nie radzi. Antyodżywcze substancje, dodatkowy kop energii, kompletnie niepotrzebny, mało odżywczy produkt.
Spotkałam się z tym, że dużo ludzi nie wie, co to jest fruktoza. Fruktoza to też jest cukier.
– O tym mogłybyśmy zrobić dodatkowy podcast.
To jest temat rzeka.
– Czytajcie składy. Lepiej korzystajcie z naturalnych soków, koncentratów, sok z dzikiej róży i komponujcie dziecku posiłki i napoje, a nie sztuczne soki z gigantyczną ilością fruktozy.
Magdo, czy chciałabyś dodać jakieś aspekty do naszego tematu, na które każdy rodzic powinien zwrócić uwagę w kontekście budowania odporności u dzieci i suplementacji?
Budowa odporności u dziecka – podsumowanie
– Może ja po prostu to podsumuję. Pamiętajcie, że budowanie odporności dziecka zaczyna się 9 miesięcy przed jego porodem. Kobiety mają naprawdę bardzo dużą odpowiedzialność, jeżeli o to chodzi. Potem fajnie by było, gdyby to był fizjologiczny poród, jeżeli nie, to zwróćcie bardzo silnie uwagę na tysiąc pierwszych dni życia naszego dziecka, żeby ono przebiegało fizjologicznie, żeby ta nauka była efektywna i żeby nie zakłócać tej naturalnej budowy immunologii. Jeżeli możecie, wyposażcie sobie swoją apteczkę w produkty S.O.S., o których powiedziałyśmy wcześniej. Jeżeli występują infekcje, to posiłkowałabym się właśnie takimi substancjami, a nie jakimiś dodatkowymi. Drukowanymi literami, podkreślam! ODPORNOŚĆ DZIECKA BUDUJEMY CAŁY ROK! Dieta jest tutaj kluczowa, czyli niska podaż węglowodanów. Zwróćcie uwagę na to, żeby to były gęsto odżywcze posiłki, bogate w białko, którego dziecko potrzebuje, w polifenole. Dużo zielonych warzyw. Można je fajnie przemycić w postaci gofra, różdżki smaku, placuszków. Dzieci uwielbiają placuszki. Naprawdę da się! Ważne jest to, jak odżywiamy nasze dziecko. Szczególna uważność na pierwsze tysiąc dni. Pamiętajcie też, że nasza odporność też jest bardzo ważna, jako rodzica, więc też o nią zadbajcie na tej samej zasadzie, tymi samymi substancjami. Witamina C powinna się znaleźć na planie suplementacji każdej osoby, bo mamy jej wielkie niedobory. Witamina C jest księżniczką, jeżeli chodzi o witaminę, bardzo podatna na wpływ światła, obróbkę termiczną, nawet dostępu do metalu, czyli jak kroimy coś z wysoką ilością witaminy C, to już ulega degradacji. Probiotykoterapia i pozytywny mindset! Pozytywne myślenie, skupianie się na tym, co dobre. Zdrowia Wam życzę!
I tym pozytywnym akcentem zakończymy naszą dzisiejszą rozmowę. Dziękuję Ci bardzo za wyczerpujące informacje. Myślę, że wiele kobiet, które planują zajść w ciążę, które już mają swoje dzieci, wyciągnie z tego dużo informacji. Panowie, którzy też mają swoje dzieci, również wyciągną informacje po to, żeby swoje kobiety zmotywować do lepszego odżywiania, żeby pilnowały suplementacji, żeby też miały pozytywne nastawienie i poświęcały czas na regenerację. Magdo, również życzę Ci zdrówka i Twojemu maluszkowi. Mam nadzieję, że będziemy miały okazję jeszcze porozmawiać w temacie odżywiania przy okazji podcastu. To dzisiejsze nagranie było naprawdę konkretne i było dawką potężnej wiedzy dla wszystkich rodziców. Dziękuję Ci bardzo serdecznie.
– Dziękuję, że mogłam się nią podzielić. Do usłyszenia!
Do usłyszenia!
Leave a Comment