Strona główna » Żywienie dzieci to dramat!
Żywienie dzieci to dramat! - podcast obrazek wyróżniający

Żywienie dzieci to dramat!

Pierwszy odcinek podcastu o diecie i holistycznym podejściu do zdrowia to rozmowa z właścicielką poradni dietetycznej “ZdrowieJesz” mgr inż. Katarzyną Korcz o tym, dlaczego żywienie dzieci w dzisiejszych czasach to dramat. I nie chodzi wcale tylko o to, co rodzice dają swoim dzieciom. Poruszone zostały wątki żywienia dzieci w żłobkach, przedszkolach oraz w szkolnych stołówkach. Izabela Wojciuk, współzałożycielka marek Biozdrowy oraz Hempking, rozmawiała z dietetyczką także na temat składów produktów skierowanych specjalnie dla dzieci, tego czy używane w nich składniki są bezpieczne i jakie mogą być skutki tego, gdy rodzice czy opiekunowie nie wiedzą jak czytać składy produktów. 

Poruszone zostały również inne tematy dotyczące zdrowia dzieci. Rozmowa dotyczyła także tego, co dzieje się z rodziną i jej dietą, kiedy dziecko choruje i wymaga specjalnego odżywiania (np. z powodu nietolerancji czy alergii). Jak choroba dziecka wpływa na odżywianie się pozostałych członków rodziny? Jakie są konsekwencje tych zmian? To pytania, na które odpowiedzi usłyszymy w tym odcinku.

Innym poruszanym tematem były też konsekwencje złego odżywiania dzieci, skutki ubogiej w wartościowe składniki diety. To, jakie problemy rodzi zła dieta dzieci nie pozostawia cienia wątpliwości – właściwe odżywianie to klucz do profilaktyki chorób różnego rodzaju – tych bardziej i mniej poważnych.

Składy produktów dla dzieci i bajkowy marketing

Rozmowa dotyczyła także składów produktów, które są promowane jako produkty dla dzieci. Zachęcające postaciami z bajek, kolorami czy mylącymi na pierwszy rzut oka hasłami na opakowaniach produkty tak naprawdę mogą okazać się zupełnie zbędne w diecie dziecka, a nawet szkodliwe! Po wysłuchaniu tego odcinka, z pewnością słuchacz będzie lepiej wiedział czego unikać i na co zwracać uwagę.

Dietetyk Katarzyna Korcz podpowiedziała również, kiedy należy udać się z dzieckiem do specjalisty, by wspomóc jego zdrowe odżywianie i zareagować w odpowiednim czasie, gdy dzieje się coś niedobrego. Kiedy jednak rozpoznać odpowiedni moment na sięgnięcie po pomoc w odżywianiu dziecka? Na te pytanie odpowiedź można usłyszeć w naszym podcaście.

Podcast prowadzony przez Izabelę Wojciuk to podcast o zdrowiu, diecie, czystych składnikach w produktach oraz ogólnej wiedzy o odżywianiu, która przyda się każdemu z nas, zwłaszcza rodzicom, opiekunom czy osobom zajmującym się żywieniem dzieci. Izabela Wojciuk jest CEO kilku marek z branży prozdrowotnej. W tym wspomnianych już Hempking – czyli marki konopnej, zajmującej się produkcją naturalnych i legalnych produktów konopnych. W jej ofercie znajdziesz wysokiej jakości, bezpieczne i przebadane:

  • olejki konopne,
  • suplementy diety z konopi,
  • BIO białka konopne i roślinne,
  • herbatki funkcyjne,
  • kosmetyki z czystym składem, oparte na naturalnych składnikach.

Z kolei Biozdrowy, to sklep online oraz stacjonarny, który na swoich półkach ma wyłącznie produkty z czystym składem. Produkty są starannie selekcjonowane przez znawców składów i żywienia.

Transkrypcja pierwszego odcinka podcastu „Zdrowie w toku”

[Iza]

W dzisiejszym odcinku pod tytułem „Żywienie dzieci to jest dramat” porozmawiamy sobie o tym jak obecnie odżywiają się nasze dzieci i czy ten sposób żywienia jest dla nich odpowiedni. Poruszymy również temat składów produktów kierowanych do dzieci oraz to na co warto uważać w przypadku ich zakupów. Oprócz tego postraszymy Was, drodzy rodzice, ponieważ zaczepimy temat konsekwencji zdrowotnych złego odżywiania w młodym wieku. Ale przedstawimy również garść rozwiązań, czyli jak budować nawyki żywieniowe całej rodziny. Zapraszamy serdecznie.

Odżywianie, aktywność fizyczna, psychologia, sen czy zarządzanie stresem to główne czynniki mające wpływ na nasze zdrowie. Przed użyciem skonsultuj się z własnym rozumem i korzystaj z logicznego myślenia. Nie wszystko o czym myślisz, jeszcze widzisz, jest tym na co wygląda. Z całą pewnością jestem w stanie stwierdzić, że żywienie wśród dzieci to dramat. I to prawdziwy dramat, ponieważ coraz częściej spotykamy dzieci, małe dzieci, które przychodzą do nas z problemami metabolicznymi. Można w sumie powiedzieć „Jak to? Kiedyś tego nie było! Kiedyś tego nie było.” I rzeczywiście kiedyś tego nie było albo było to diagnozowane dużo, dużo rzadziej. Ale jak przyjrzymy się na spokojnie temu, co spożywają nasze dzieci w ciągu dnia, jak odżywiają się w przedszkolach, żłobkach, w szkołach to można złapać się za głowę.

I właśnie o tym porozmawiamy dzisiaj z moim gościem, Katarzyną Korcz, która jest biotechnologiem, dietetykiem i właścicielką poradni dietetycznej „ZdrowieJesz„. W swojej pracy Kasia otacza opieką osoby z chorobami dietozależnymi. W szczególności jest to nadwaga, otyłość, trądzik, zespół metaboliczny, cukrzyca typu drugiego, insulinooporność czy chociażby coraz popularniejsze ostatnio, choć podkreślam negatywnie popularne, choroby tarczycy. Bardzo, bardzo lubię podejście całościowe i właśnie takim podejściem charakteryzuje się Kasia. Ponieważ Kasia analizuje wszystko co do tej pory robicie. To czym zajmujecie się w swoim życiu, w jaki sposób się regenerujecie, co spożywacie. Szuka powiązań w tym wszystkim. Łączy kropki i znajduje pierwotną przyczynę dolegliwości. Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ w tej układance każdy puzzel ma znaczenie. Witam cię bardzo serdecznie, Kasiu.

 

[Kasia]

Cześć! Cześć, Iza. Witam i dziękuję za piękne przedstawienie i no krótką informację na mój temat.

[Iza]

Dobra w takim razie możemy ruszać.

[Kasia]

Jasne, jak najbardziej.

Żywienie dzieci okiem dietetyka

[Iza]

Od razu przechodząc do sedna naszej dzisiejszej rozmowy, chciałabym cię zapytać: co ty, jako dietetyk i przede wszystkim rodzic, możesz powiedzieć na temat odżywiania wśród dzieci?

[Kasia]

Słuchaj, Iza. Temat jest po prostu niezwykle trudny. Temat jest ogromnie trudny, ponieważ ja jako mama trójki dzieci, przerabiam to od w sumie 16 lat. Bo tyle ma na moje najstarsze dziecko. Najmłodsze ma sześć, więc że tak powiem, przerabiałam temat takiego swojego, że tak powiem, karmienia, rozszerzania diety… więc ten taki zupełny początek. Potem przerabiałam przedszkola. Przerabiam szkoły podstawowe, szkoły średnie i powiem ci, że oczywiście moja wiedza i moje podejście do tematu też się zmieniało przez ten szereg lat. Natomiast wniosek generalnie mam jeden. Również z tego co się pojawia w problemach rodziców, którzy się do mnie zwracają ze swoimi dziećmi. Że nasze dzieci tak naprawdę od prawie że początku, tak? Od kiedy tylko zaczynają jeść coś więcej niż mleko mamy lub mleko modyfikowane, jeżeli jest taka konieczność, to jedzą śmieciowo tak naprawdę. Jedzą śmieciowo, ponieważ co je dziecko jak idzie do żłobka na śniadanko? Najczęściej ma zupkę mleczną z kluseczkami albo z kaszką manną albo z jakimiś płatkami kukurydzianymi. Na drugie śniadanko najczęściej wjeżdża kanapeczka. No jeszcze z wędliną to jeszcze, Alleluja, dobrej jakości. Ale to też bywa różnie. Potem mamy obiadek, gdzie mamy zupkę zabielaną (najczęściej mąką), tak? Na drugie danie makaron spaghetti, no bo to dzieci najbardziej lubią. I na podwieczorek najczęściej coś słodkiego, tak? To wjeżdża galaretka. No nie wiem, bułeczki maślane, różne rzeczy.

I słuchaj. Zobacz, Iza, jakie wartości odżywcze to dziecko w ciągu takiego dnia przedszkolnego czy żłobkowego zjadło. Ono nie dostało za bardzo zbyt dużo pełnowartościowego białka. Z czego to dziecko ma zbudować mięśnie? Z czego to dziecko ma zbudować rozwijające się narządy? Z czego to dziecko ma zbudować chociażby kształtujący się układ hormonalny? Tam wszędzie potrzebne są aminokwasy, czyli dobrej jakości białko. Znajdziemy je w jajkach, tak? Ja na przykład ciągle toczę batalię w naszym przedszkolu, żeby na śniadanie było coś z jajami. To jest takie typowe. Często jajeczniczki, jakieś jajeczka sadzone, omleciki… naprawdę możliwości jest dużo. U nas wiecznie jest albo jakieś mleko, coś mlecznego albo kanapki. Tak więc nie ma tego białka dobrego. Dobrej jakości mięso, no głównie dzieci się żywią kurczakami. Oczywiście kurczak ma białko, tak? Że tak powiem, nie ulega to wątpliwości, ale ta monotonność tych diet też jest po prostu czasami bardzo rażąca. No i oczywiście muszą się zgadzać w takim przedszkolnym czy żłobkowym jadłospisie, muszą się zgadzać węglowodany. Tam po prostu muszą być węglowodany w odpowiedniej ilości. Jeżeli nie ma, to trzeba dodać cukier do herbaty i tak jest. Ja to, że tak powiem, na co dzień widzę w przedszkolu, że herbata jest napisana słodzona cukrem trzcinowym. Tak jakby ten cukier trzcinowy niósł ze sobą nie wiem jakie cudowne wartości odżywcze. Tak, że byłby jakiś lepszy. To jest herbata posłodzona cukrem, tak? Że tak powiem, cukier nie jest, żaden, źródłem. Nie powinien być źródłem wartości odżywczych, tak? Czy to trzcinowy czy jakiś inny nieoczyszczony, bo cukier to jest cukier.

Więc tak naprawdę, słuchajcie, czy jak trafiają do mnie dzieci pięcio-, ośmio-, dziesięcioletnie. Zawsze one są z nadwagą czy z otyłością. Zdarzają się a to jakby… Powiem tak, im młodsze tym jeszcze jest to bardziej do ogarnięcia. Tak natomiast to są dzieci, które mają już Hashimoto. To są dzieci dziesięcioletnie z Hashimoto. To są dzieci Jest insulinoopornością. To są dzieci, które mają zaburzenia właśnie. Na przykład jakieś takie młode dziewczynki, takie świeżo dopiero wchodzące, że tak powiem, w wiek dojrzewania. Takie właśnie 12 lat a już mają zaburzenia hormonalne. Już im coś nie gra, więc jak bardzo ten organizm musiał być źle, że tak powiem, prowadzony, skoro już na tak młodym etapie pojawiają się problemy. I to niestety, jakby nie możemy tego wszystkiego zwalać na przedszkole czy na żłobek, tak?

Bo to my rodzice, to my rodzice, że tak powiem kształtujemy, edukujemy. I gdzieś tam ta dieta często wychodzi z domu. Natomiast jakby no, to jest taki problem dwutorowy, tak? Jeżeli dziecko spędza siedem czy osiem godzin w przedszkolu i tam tą większą część swoich posiłków spożywa, no to niestety ta dieta przedszkolna ma ogromne znaczenie, tak? I moje dzieci też mówią „ale mama, ja tam mam dopiero 13 lat, będę dobrze jadła jak będę w twoim wieku”. No nie. No ja mówię „Nie”. Po prostu, jeżeli dziecko ma trzy lata, jeżeli ma sześć czy 15, to wszystko ma znaczenie, tak? I to jak to dziecko się odżywia teraz będzie rzutowało na jego rozwój i jego stan zdrowia za 5, 10 czy 15 lat. I no nie jest to łatwe zadanie, tak? Dla nas, rodziców, też ze względu na to że przez szereg lat, tak naprawdę 10-lecia, funkcjonowały jakieś chore… (Znaczy dzisiaj już wiemy, że one są chore.) Wcześniej, że tak powiem, wielu dietetyków też, że tak powiem, polecało szklankę mleka dziennie, tak? Dzisiaj wiemy, że nie musimy jeść nabiału zwłaszcza tego przemysłowego mleka typu UHT czy jakieś innych pseudo deserków, żeby dostarczyć dobrej jakości białko czy wapń do organizmu naszego czy naszych dzieci, tak? Więc tak, czy jakieś te mity cholesterolowe, tłuszczowe, tak? Że wszyscy się boimy, unikamy. Tym naszym dzieciom tylko tego kurczaczka dajemy. No bo to jest najzdrowsze mięsko. Tak więc to jakby też kwestia tego, że wyjść z tych właśnie przekonań, z tych takich mitów, nie jest łatwe. No stąd też super właśnie wasza akcja takiego wychodzenia z tymi tematami. Niełatwymi, bo to często trzeba sobie w swojej głowie, w sensie rodzic w swojej głowie, musi sobie najpierw poustawiać i przełamać się do tego, że jak idzie do sklepu, nie musi kupować tego słodycza. Tak, słuchajcie ja sama to przerabiam na sobie, tak? I ja też widzę, że to jest wymuszanie na mnie. Też moje dzieci wymuszają słodycze, tak? bo ty jesteś taka, że…

[Iza]

Awantury sklepowe?

[Kasia]

Tak, dokładnie. Wszystkie mamy kupują tylko, ty nie kupujesz. No dobra no, to ja kupię, ale potem widzę, że ciągle jest mało to jeszcze może kupię to, jeszcze może kupię i to. I wiecie, i to potem idzie po prostu w mega ilości. Tak więc czasami to gdzieś tam jest u nas gdzieś tam zakodowane w głowie, u nas rodziców, tak? Że coś tam to słodkiego musi być no i generalnie ta właśnie taka wiedza ogólna, tak? Bo ja nie mówię jakiejś takiej szczegółowej wiedzy. Bo od tego są specjaliści, żeby do nich się udać natomiast. To co my kładziemy naszym dzieciom, które mają roczek, dwa, pięć, dziesięć… na talerz ma ogromne znaczenie.

I ja właśnie też jestem takim zwolennikiem, żeby kierować się taką prostą, nie prostą, że tak powiem zasadą. W sensie nie prostą może do końca do wykonania, natomiast prostą do zapamiętania. I ona, że tak powiem, jakby troszkę pomoże rodzicowi czym ma się kierować, jak jest w tym sklepie. Tak ja uważam, że taką właśnie fajną zasadą, którą można przyjąć jest, żeby kupować czy stawiać na żywność jak najmniej przetworzoną. Koniec kropka. Czyli jakby w tym stwierdzeniu zawiera się naprawdę, no bardzo dużo takich fajnych rzeczy, tak? Bo jeżeli widzimy, że coś jest w postaci proszku, granulek, kulek, jakiś różnych innych dziwnych kształtów i kolorów… zielony, niebieskie, czerwone…. to to jest żywność wysoko przetworzona. Tak więc jakby tu już…

Bo ja rozumiem rodziców, którzy się miotają, bo producenci będą pisać na opakowaniu, że to jest Fit, że to jest zdrowe, że to jest bez tego i bez tego albo z tym, z doskonałym składem albo z tym doskonałym składem. Tak więc żeby tak się nie pogubić w tym wszystkim i najprościej w tym sklepie móc się odnaleźć, to kupujmy rzeczy jak najmniej przetworzone. W swojej jak najbardziej naturalnej postaci, tak? Czyli mięso w postaci mięsa, tak jajko w postaci jajka, warzywa, owoce jako jabłko, marchew czy kapustę, tak? Niekoniecznie jakiś tam musik, który… No są musy i musy okej. Tak, ale wiecie łatwo się, że tak powiem, po prostu dać, że tak powiem, gdzieś tam nabrać i to nie jest łatwe. Tak. Bo to, że tak powiem, wymaga od nas później pomysłu, zrobienia, przygotowania…

No niestety, że tak powiem, nikt nie obiecywał, że będzie lekko, ale czasami się mnie rodzice pytają „To co ja mam temu dziecku dać?”. No to właśnie taką najprostszą, taką złotą zasadę. Staraj się, żeby to było jak najmniej przetworzone, jak najmniej. Żeby ten produkt jak najmniej przebywał w fabryce. O, tak powiem, tak? I on jest bardziej w swojej naturalnej postaci, tak jak urósł, tak? Tym to jest lepiej. No, to musimy przetworzyć. Tak, wiadomo, że nie będziemy dziecku dawać… no nie wiem, tam jakichś ziaren, żeby je wygryzło zamiast pieczywa dobrej jakości. Ale o to mi chodzi, tak? Żeby na tym polegać. Wydaje mi się, że to jest jakieś takie w miarę proste do zrozumienia i niekoniecznie łatwe do zastosowania, ale do zapamiętania tak. Taka ogólna strategia, że tak powiem.

Będę się zdrowo odżywiać, gdy …

[Iza]

Jasne. Kasiu, powiedziałaś tutaj bardzo, bardzo dużo ciekawych rzeczy. A ja chciałabym wrócić teraz do jednej z nich. Powiedziałaś, że twoja córka powiedziała ci, że jak będzie w twoim wieku to wtedy będzie się zdrowo odżywiała. I to jest temat, który mnie po prostu rozpala totalnie. Dlaczego? Dlatego że ludzie nie uświadamiają sobie… dzieci, okej jasne. Dzieci jeszcze nie są na tyle… na tyle rozwinięte, żeby sobie to uświadamiać. Ale ludzie dorośli, czyli my, rodzice, nie uświadamiamy sobie tego, że w pewnym momencie będzie za późno. Za późno.

Różne jednostki chorobowe, fajnie jest wymówić „No tam mam taką chorobę czy taką chorobę”, ale ludzie nie zdają sobie sprawy jakie konsekwencje ta choroba wnosi do naszego życia. I o tyle, co jesteśmy dorośli i możemy kontrolować to, co jemy… Choć wiadomo, że nie każdy potrafi, bo są uzależnieni od cukru, są zaburzenia odżywiania… o tyle dziecko w tym temacie wydaje mi się kompletnie bezbronne. Wiesz o co mi chodzi? Chodzi mi o to, że po prostu wytłumaczenie dla dziecka „Dlaczego nie powinno zjeść tego i tego?” „Bo jest chore”, jest bardzo trudne.

Ja mam czteroletnią córkę i my cały czas z moim mężem tłumaczymy jej, że trzeba jeść zdrowe produkty, że nie warto jeść chipsów, a jeżeli już po nie sięgać to naprawdę bardzo, bardzo rzadko. Że coca-cola jest na przykład niezdrowa dla naszego organizmu, lepiej jest napić się wody. I cały czas to tłumaczymy. Niemniej jednak, w pewnych sytuacjach i tak nie jesteśmy w stanie uchronić jej przed tym, że na przykład, pojedzie do dziadków, prawda? I zje tam coś słodkiego. Albo jest właśnie w przedszkolu, gdzie już nie mamy tej takiej kontroli nad tym, choć jesteśmy świadomi, że nie zawsze jesteśmy w stanie w stanie to upilnować.

Ale wracając do sedna i nie zdawania sobie sprawy z tego, że to przynosi długofalowe konsekwencje. Drodzy rodzice, weźcie pod uwagę to, że być może dzisiaj wszystko jest w porządku, ale jak zaczną się problemy i wasze dziecko w wieku tam sześciu, dziesięciu lat czy nawet 15, zacznie mieć problemy na tle metabolicznym czy, nie daj Boże, okaże się, że na przykład w wyniku wielu lat zaniedbań zachoruje na nowotwór, to weźcie pod uwagę to, że wyjście z takiej sytuacji będzie bardzo, bardzo ciężkie… a wręcz w niektórych przypadkach niemożliwe. I myślę, że każdy rodzic powinien sobie to uświadomić, że kiedy dziecko jest małe to my odpowiadamy za to jak ono się odżywia. I my powinniśmy dawać przykład, żeby to dziecko widziało. Bo kiedy rodzic na przykład zjada na śniadanie… powiedzmy, jakąś tam gotową zapiekankę, tak? Ze sklepu, którą wystarczy tylko podgrzać w mikrofali… No to nie oczekujmy, że dziecko nauczy się jeść na śniadanie warzywa.

Są też takie przypadki, o których ja słyszałam, że na przykład rodzic sobie je coś tam… jakieś śmieciowe jedzenie na śniadanie, a dziecku próbuję wyperswadować, żeby dziecko właśnie zjadło jakieś tam warzywa z jajkiem. My dajemy przykład i pamiętajmy o tym, że to my dajemy przykład, ale ten przykład powinien wychodzić u nas naturalnie, bo tu też chodzi o nasze zdrowie. Nie tylko zdrowie naszego dziecka, ale również nasze zdrowie i jeżeli my podupadniemy na zdrowiu nie jesteśmy wtedy w stanie odpowiednio zająć się naszymi dziećmi tak nie jesteśmy w stanie ich dobrze wychować nie jesteśmy w stanie dla nich poświęcić tyle czasu, bo my sami też będziemy wtedy zmagać się z chorobą.

[Kasia]

Dokładnie, wiesz i jeszcze taką dygresję mogę też zrobić a propos… jakby dorosłego, ale w kontekście dziecka. Bo czasami przychodzi do mnie tato. Otyły, z różnymi chorobami… i ja czasami, wiesz, to jakby jest taki trochę podejście psychodietetyczne. Staram się wydobyć jaką on ma motywację do tego odchudzania, czy do tego zdrowienia. No i on, na przykład, mówi „A wiesz, bo no… czy no tam, wie pani” on do mnie, ale wiesz… „bo żona mi tam kazała”. Albo „Żona mówi: Weź się chłopie za siebie! Jak ty wyglądasz!”. No i okej, to jest motywacja zewnętrzna. Przyszedł facet i no, bo nie chce mieć tam z żoną na pieńku, ale ja wtedy szukam takiej jego motywacji wewnętrznej. Ja mówię „No, ale co dla pana byłoby takiego ważnego” i zdarza się, że on mówi …No tam myślimy. Oczywiście to jest proces taki. On tam trwa ileś tam dziesiąt minut i w którymś momencie on mówi „No, w sumie fajnie by było żebym ja mógł iść ze swoim synem pograć w piłkę na boisku, bo wstyd mi jest, jak idę zasapany i po prostu po pięciu minutach nie mam siły z tym dzieckiem pograć.”

Ja mówię „WOW! I to jest właśnie to, co sprawi, że ty będziesz miał motywację… czy pan będzie miał motywację”. A dzieciak dostanie cudowną lekcję, tak? Że tata dba o siebie, tata widzi, że jest problem. Bo to też trzeba nazwać, tak? Bardzo często jest tak, że ta otyłość czy jakieś choroby metaboliczne, które się pojawiają u dzieci są również efektem tego, po prostu jak cała rodzina się odżywia, tak? No, no tak jak to, co powiedziałaś, że przykład idzie z góry. I często tak jest, że wchodzi mama czy rodzice z dzieckiem otyłym. Ale oni sami są otyli, tak więc tu trzeba nastawić się na proces całej rodziny. I właśnie jak tata czy mama znajdą taką swoją, też wewnętrzną motywację, że oni chcą być zdrowi, oni chcą z tym dzieckiem pobiegać. To, co właśnie mówi, że oni będą się lepiej nawet czuli fizycznie, tak? Grając z tym dzieckiem, czy biegając za tym rowerkiem, tak? Jeżeli zadbają o siebie, o swoje zdrowie, o swoją dietę, kondycję czy wagę. I to jest właśnie taka cudowna motywacja i to dziecko, które być może też się boryka z jakimiś problemami, nawet podświadomie, tak po prostu widzi, że można. Że da się, że tata coś robi, że mama coś robi, że to jest dla nich ważne, tak? I to dziecko też w tym uczestniczy. I potem jaka jest satysfakcja, jeżeli gdzieś tam się udaje temu tacie rzeczywiście z tym synem więcej tego czasu gdzieś tam na rowerze czy na piłce spędzić. I to potem się napędza, tak? Widzę efekty, jakby widzę swoją sprawczość i mam ochotę na więcej, tak?

Dlatego bardzo często właśnie zachęcam, żeby to była taka cała procedura rodzinna. Tak żeby dziecko nie było oderwane w tym swoim odżywianiu, czy w tej zmianie swojego odżywiania od reszty rodziny. Jeżeli jest kilkoro dzieci, no to wszystkie dzieci też powinny brać w tym udział, bez względu na to czy mają jakieś tam podobne problemy czy nie mają. No żeby… jakby to dziecko też nie czuło się piętnowane, bo to też bardzo często się spotyka, tak? Że … jest… nie wiem… Gosia i Kasia w rodzinie. I Gosia ma problem, Kasia nie ma… no to Kasia niech je, a Gosia nie może, bo ona tam ma, wiesz, wystający brzuszek czy tam coś tam. No to już jest, po prostu, to już jest masakra. Więc to dziecko, czy w ogóle dorosły też, ale zwłaszcza dziecko, ten proces zmiany odżywiania, proces zdrowienia, musi przejść w jak największym komforcie. Ono nie może takim komforcie psychicznym też… ono nie może tego odbierać jako jakaś kara, jakieś właśnie jakieś piętnowanie, i jego czy jej dotychczasowego jedzenia. I dlatego jest ogromna praca rodziców, bardzo trudna. I często właśnie potrzebny jest tutaj specjalista, żeby powiedział jak się za to zabrać, żeby po prostu nie zrobić jakiegoś tam niepotrzebnego stresu jeszcze, tak? Bo to dziecko i tak chodząc, jeżeli już jest u endokrynologa, u jakiegoś tam lekarza, jednego drugiego, bo coś się dzieje… to ono widzi, że coś jest na rzeczy, tak? Coś ze mną jest nie tak, więc jeżeli jeszcze przy stole jest zadyma i przy stole jest stres… No to, gdzie tu ten komfort i gdzie tu jakieś takie racjonalne podejście.

Także to jest, uważam, praca całej rodziny, tak? I trzeba się nastawić na proces wielomiesięczny, wieloletni, a tak naprawdę najlepiej, jakby przestawić tak pomału, małymi krokami przedstawić po prostu całą rodzinę z tych białych bułeczek i tych zupek mlecznych na przykład, śniadanie z jakimś fajnym jajkiem, omletem, galaretką mięsną czy nawet przysłowiowymi parówkami, które też możemy dobrej jakości znaleźć. Tak jakby mamy ten rynek też coraz bardziej taki nastawiony na takie produkty z dobrym składem. Tylko czytanie, tak czytanie etykiet to jest tutaj oddzielny, pewnie oddzielny, temat.

Czytanie etykiet kluczowe dla zdrowego żywienia dzieci

[Iza]

A te osoby, które właśnie nie chcą czytać etykiet albo jeszcze nie potrafią czytać etykiet, to zapraszamy do nas, do Biozdrowego, bo my tam po prostu to robimy za was i dodajemy tylko właśnie produkty z czystym składem.

[Kasia]

Super właśnie i też ja przez kilka lat pracowałam jako właśnie biotechnolog i zajmowałam się też między innymi tworzeniem etykiet na różne produkty… i to co producenci wymyślają… to jest, że tak powiem, mistrzostwo świata. Żeby właśnie przekonać, że jest tak jak nie jest i wiele przecież jest produktów dla dzieci, gdzie pisze, że jest jej dodatek witaminy D3 i tam super dla kości i cuda wianki. Natomiast jak przeczytamy skład i zobaczymy w składzie, że jest mleko odtłuszczone, że tam na pierwszym, czy na drugim miejscu jest syrop glukozowo-fruktozowy to nam się dopiero wtedy otwierają oczy. Bo jak mamy mleko odtłuszczone to się nic nie wchłonie… ani nam się nie wchłonie ta witamina D3, o której tak producent nas zapewnia, ani nam

się nie wchłonie za bardzo wapń, który też jest w tym tam jogurciku czy deserku. Jakby spodziewamy się tak, bo najczęściej jest jeszcze właśnie połączenie wapń super kości i ta witamina D3. No tylko takie dziecko zje sobie syrop glukozowo-fruktozowy w dosyć sporej ilości, może trochę białka. I to wszystko. Natomiast to, co tam było napisane, to ani witaminy D3, ani te kości na tym nie zyskają, wręcz przeciwnie. Więc to jest, że tak powiem, też ogromny ogromna trudność, tak? Ogromna trudność dla rodziców, którzy… No po prostu no takiej też wiedzy… Mówiąc krótko, tak no, bo to nie każdy ma czas i wiedzę żeby śledzić i czytać to wszystko. Nie jest to takie łatwe.

[Iza]

Wiesz co, Kasia, to wszystko brzmi bardzo przerażająco. Jakbym była na początku swojej drogi i usłyszała, że tak: z jednej strony muszę pilnować jedzenia, z drugiej strony muszę czytać składy, z trzeciej strony rozróżniać ściemę na opakowaniach, czwarta strona to pracować jeszcze nad swoją psychiką i motywacją, to powiem ci szczerze, że chyba bym na wstępie zrezygnowała.

[Kasia]

Tak, nie dziwię ci się, bo nie jest to łatwe, tak?

 [Iza]

Ale powiem ci, że wiesz co myślę? Że to jest bardzo błędne myślenie. Dlaczego? Dlatego, że my też troszeczkę jesteśmy wychowani w takiej kulturze, takich zmian w swoim życiu, że one muszą być takie spektakularne, tak? I albo jest konkretna zmiana, która daje od razu efekt wow, albo ona jest po prostu… taka no, średnio akceptowalna. Może społecznie albo też nawet nasz przez nas gdzieś tam psychicznie. A ja myślę, że tutaj w przypadku szczególnie dzieci, w ogóle budowania nawyków wśród dorosłych, wśród całych rodzin… Moim zdaniem kluczem do sukcesu może być tutaj metoda małych kroków. Zachęcam bardzo serdecznie do przeczytania książki o metodzie Kaizen albo ogólnie poczytania też w Internecie o metodzie Kaizen, czyli metodzie małych kroków.

Możemy te nawyki zmieniać stopniowo i tutaj też zachęcałabym bardzo serdecznie, jeżeli jesteście kompletnymi nowicjuszami w temacie, ale chcielibyście coś w swoim życiu zmienić… to ja właśnie zachęcam, żeby udać się do takich osób jak Kasia i robić to pod okiem specjalisty. Dlaczego? Dlatego, że robiąc na własną rękę możemy bardzo mocno błądzić, a już w temacie diety, różnego rodzaju zaleceń żywieniowych, to po prostu w Internecie mamy tak dużo informacji. Tak dużo nieprawdziwych informacji też, podkreślam, które są opisane na przykład przez copywriterów nie mających zielonego pojęcia o tym co piszą, powielających z różnych artykułów nieprawdziwe informacje. Można się po prostu w tym wszystkim zagubić.

Dlatego ja zachęcam na początku drogi, żeby zawsze robić to z dobrym specjalistą, z kimś kto przeanalizuje po prostu to, co robicie na co dzień, w jaki sposób właśnie regenerujecie się, ile śpicie, jakie produkty spożywacie. Żeby po prostu przez tą drogę przejść dużo efektywniej, niż robilibyście to po prostu po omacku i małymi krokami. Zmiany nie muszą być od razu spektakularne. Możecie zacząć od na przykład picia wody, tak stopniowo wykluczania produktów spożywczych, ograniczenia zjadania słodyczy. Nie od razu trzeba przechodzić na restrykcyjną dietę, ale stopniowo, stopniowo po prostu wprowadzać zmiany i im szybciej się za to zabierzecie, tym większych efektów możecie się spodziewać. I przede wszystkim z podejściem na zmianę na całe życie, a nie zmianę na trzy miesiące do schudnięcia, na pięć miesięcy, bo wyrobię sobie przez ten czas sylwetkę taką jaką bym chciał, chciała, tak? Czy nasze dziecko schudnie te 5 kg i wtedy będzie super. Nie, wprowadzajmy te zmiany na całe życie i nastawiajmy się, że to mają być zmiany na całe życie, a nie tylko na chwilę. Ale jeszcze właśnie, Kasia, wracając do informacji odnośnie tych zaleceń żywieniowych.

Ja bym chciała ciebie tutaj zapytać: co ty sądzisz, właśnie jako dietetyk, ile w ciągu dnia dziecko powinno spożywać tych posiłków? Tak? Takich pełnowartościowych posiłków i co ty sądzisz na temat przekąsek?

 Ile pełnowartościowych posiłków powinno spożywać dziecko?

[Kasia]

Powiem ci tak: oczywiście tutaj wszystko zależy też od wieku dziecka, od tego co to dziecko je i jak ten dzień spędza, ale tak średnio, że tak powiem, żeby nie drążyć każdego przypadku, bo to jest niemożliwe… Dzieci nie można do końca potraktować jak małych dorosłych, tak? To trzeba zaznaczyć, że dziecko nie jest małym dorosłym. Dziecko jest dzieckiem i ma troszkę inne wymagania, troszkę inne potrzeby. I w przypadku dzieci ja zalecałabym cztery, maksymalnie pięć posiłków. Tak jakby nie każde dziecko wytrzyma na trzech, tak w zależności jeszcze… jeżeli to jest przedszkolne dziecko, to tam w ogóle te posiłki wchodzą co dwie godziny. To tam jest w ogóle inna, jeszcze większa chyba, trudność.

Natomiast generalnie te cztery maksymalnie, pięć posiłków i nie boimy się węglowodanów. Tak jakby też nie chodzi o to, żeby te kaszki czy te kluseczki, o których wspominałam na początku, nie chciałabym jakby demonizować. Bo węglowodany dzieciom są potrzebne, one troszkę inaczej funkcjonują niż my, dorośli. Zwłaszcza te dzieci przedszkolne, gdzie naprawdę tej aktywności mają dużo, bo nie mówię o nastolatkach, które generalnie głównie aktywują swoje kciuki na telefonach. I tam nie boimy się węglowodanów. Czasami staramy się nawet, w zależności od sytuacji, wprowadzić dobre węglowodany do każdego posiłku. Tak, są też takie sytuacje.

 Natomiast węglowodan węglowodanowi nierówny. Co to jest ten węglowodan, tak? Jeżeli źródłem… węglowodany, czyli cukry, czyli no.… no tak najprościej, żeby powiedzieć, możemy je czerpać z przekąsek, słodyczy, batoników… i to też są węglowodany. Natomiast jeżeli postawimy na fajne pieczywo, kaszę, ryż jakiś, co jakiś czas makaron czy nawet, na przykład, ziemniaki… Tak, są dużo lepszym źródłem węglowodanów niż właśnie te takie przekąski. Potem się rodzice rzucają „No to teraz jemy tylko suszone owoce”, tak? Żeby nie jeść słodyczy. Wiecie, czasami nie chodzi o to, żeby ze skrajności wpaść w skrajność, bo w suszonych owocach też jest mnóstwo cukru, a jeszcze do tego siarki i jakichś innych konserwantów. Tak, bo często są jeszcze konserwowane. Więc ja bym zalecała te cztery, maksymalnie pięć. Jeżeli dziecko jest w stanie funkcjonować na czterech, to bym zalecała cztery.

I pamiętajmy, że dziecko to nie jest krowa, dziecko to nie jest przeżuwacz (ani my, dorośli), nie musi jeść cały czas. Nie musi cały czas mielić. Układ pokarmowy musi mieć czas strawić i odpocząć. Tak więc, jeżeli my ciągle pakujemy w ten brzuszek, bo może zjadł tylko pół kanapeczki, bo może tam zjadł tylko dwa ziemniaki… No to zjedz jeszcze, no to zjedz jeszcze. To nie jest dobry pomysł, tak? Musimy też nauczyć się, znaczy nauczyć dziecko, żeby odczytywało sygnały ze swojego ciała. Więc jeżeli ono zostawiło na talerzyku jeden gryz kanapki i powiedziało, że już więcej nie może, to niech ono nie musi tego zjeść. Tak, niech zostawi ten jeden gryz kanapki, bo to był sygnał z ciała, że „ja już nie mogę tego jednego gryza”. Tak i też zauważy.

Zauważasz na pewno u swojego dziecka, że są dni, kiedy w ogóle nie je i może funkcjonować po prostu przez wiele godzin na właśnie dwóch hapsach czegoś… jakiegoś jabłka czy czegoś, a są dni kiedy ma większy apetyt. Tak, dzieci też mają właśnie taką jeszcze naturalną zdolność, jeżeli my jej nie zaburzymy oczywiście zawczasu, tak? Do takiego dążenia, do takiego swojego takiego optimum, że tak powiem, samopoczucia… tak? Nie wiem, jak to powiedzieć, że jakby… nie musimy za organizm dziecka… No chyba że to jest niemowlę, tak? No to zresztą ona też nam będzie sygnalizowało, ale dziecko, które już jest rozumne, które mówi, jest nam w stanie zasygnalizować, że jest najedzone… to nie musimy za nim chodzić, biegać i mu tej łyżki do buzi podawać. I wtedy ono co dzień, co chwilę… tak przez wiele godzin w ciągu dnia coś tam podjada, więc ja bym się skupiła na tych głównych posiłkach, żebyśmy właśnie zadbali o dobre źródło białka.

Jeżeli dziecko ma dużą wybiórczość jedzeniową, bo też się zdarza, ma tak zwaną neofobię. Gdzieś w okolicy drugiego roku życia pojawiają się sytuacje, że dziecko, które jadło do tej pory wszystko i ogórki kiszone, i tam soczewicę, i Bóg wie co jeszcze… Nagle po prostu je tylko suchy makaron i tak jest. Tak, ja też, że tak powiem, neofobię i różne takie inne akcje przeżywałam To jest często przejściowe. Czasami jest to objaw jakiś innej, innego problemu, który należy zbadać. Natomiast tu niestety od nas, rodziców, jest troszkę ta inwencja twórcza bardziej wymagana. I postawmy wtedy na przykład na jakieś placuszki zrobione z jakiejś fajnej mąki, z  dodatkiem… Nie wiem, jakiegoś tam warzywa, cukinii czy czegoś takiego tam. Jeżeli dziecko jest plackowe, to placki można zrobić ze wszystkiego. Tak ja na przykład, jak mam zupę której już nikt nie chce jeść i w ogóle już mają dosyć, to blenduje tą zupę, dodaję tam trochę właśnie jakieś mąki, jajko i robimy z tego placki. Tak i mamy super placki. Wszyscy „o Jezu jakie dobre placki mama zrobiła, nie?”. Więc czasami, że tak powiem, jakąś taką dosyć, niezbyt skomplikowaną metodą, możemy jeszcze coś fajnego tym dzieciom do tych brzuszków włożyć.

No i też pamiętajmy. I to też jest ogromnie ważny temat, zwłaszcza teraz, kiedy jest lato, kiedy jest ciepło, żeby dzieci nawadniać wodą. Tak, nie nawadniamy ich Kubusiem, nie nawadniamy ich soczkiem w kartoniku, nie nawadniamy ich kompocikiem z cukrem. Możemy ich kompocikiem, kompociki są super, ale niech to będą kompociki z ziołami czy po prostu same takie owocowe, bez dodatków a najlepiej woda i właśnie między tymi posiłkami najlepiej dzieci nawadniać wodą. Żeby już im znowu nie serwować dodatkowej porcji glukozy, dodatkowej porcji węglowodanów, które już po prostu mogą się okazać, że są nadmiarowe. Tak, i wtedy dziecko ma trudność gdzieś tam ze spożytkowaniem tej energii, tak?

Także wiecie, słodycze nie znikną z naszej planety, one będą, tak. I ważne jest właśnie, żeby też umieć to dziecko nauczyć takiego mądrego, że tak powiem, zarządzania tymi słodyczami. Także niech będą te słodycze, niech one będą. Tak jak na przykład u ciebie, raz na jakiś czas. Tak moje dzieciaki też, na przykład, sobie wyznaczyły dni w tygodniu, kiedy te słodycze jedzą i to jest, że tak powiem, okej. I jakby wiesz, u starszych dzieci to w ogóle fajne, bo troszkę ćwiczą samokontrolę. Troszkę tam po prostu z tymi swoimi słabościami próbują się gdzieś tam zmagać. Natomiast ja uważam, że zwłaszcza te starsze dzieci, które już potem chodzą do szkoły mają swoje pieniążki i tak dalej… one będą miały po drodze sklepik, one będą miały sklepik w szkole i kupią tam sobie. Tak więc właśnie tutaj ta edukacja i nastawienie takie, że dobra są słodycze, są batoniki, weź sobie coś kup, ale żeby to nie była właśnie każda przekąska, każda przerwa w szkole, czy gdzieś tam w drodze do szkoły czy ze szkoły. Żeby to nie był ten batonik No, żeby gdzieś tam nauczyć tego mądrego wybierania. No nie jest to łatwe, ale to co my, że tak powiem, gdzieś tam tym dzieciom będziemy w te głowy wbijać… teraz one teraz będą jeszcze na nas psioczyć, pukać się w czoło i mówić „jaka ta matka jest okropna, że mi zakazuje”, ale za jakiś czas, że tak powiem, to przyjdzie. I właśnie moja córka, która ma 16 lat… tak, to u niej się ten proces zaczyna właśnie teraz dziać. Tak ona teraz zaczyna czytać składy, oczywiście ja jestem trochę spaczona tym tematem i ciągle coś tam ten temat się u nas mieli. Ale zaczyna czytać składy I mówi: o tu a tu jest tak, a tu jest tak A to nie a tamto nie. I zaczyna być ta świadomość. A dziecko, które ma sześć lat w tej chwili… No to nie.

To dla niego to jest jeszcze trochę czarna magia, co ta mama mówi. No nie interesuje go to, nie? Więc nie jest to łatwe.

[Iza]

Wiesz, Kasia bo to jest trochę chyba taka normalna kolej rzeczy. Chyba każdy pamięta jak kiedyś mama umoralniała. Nałóż czapkę, bo coś tam, zrób to bo coś tam, a później siedzisz i myślisz sobie w głowie „no tak, miała rację”. Ale oczywiście ciężko jest.

[Kasia]

Dokładnie.

[Iza]

Ciężko jest jej to przyznać. Choć wiadomo już ludzie, myślę, że w naszym wieku, już dochodzą do tego i dzisiaj się śmieją. Tak, no mamy często mają rację.

Wiesz co, fajnie że powiedziałaś o tej wodzie. Wiesz, dlatego że generalnie jest taka pułapka w sklepach często, jeżeli chodzi właśnie o picie wody. Opakowanie wygląda jak zwykła woda, mamy tam jakieś kolorowe napisy i fajne krzyczące do nas komunikaty „bez cukru”, „bez dodatku cukru”, a niestety w składzie okazuje się że jednak ten cukier tam jest, ale pod inną postacią. Dlatego, drodzy rodzice, zwracajcie bardzo dokładnie uwagę na to co kupujecie w waszym dzieciom i jak kupujecie jakieś tam batoniki, przekąski, które mają być z pełnego ziarna, z orzechami i tym podobne, niech was to nie zwodzi, bo po prostu składy tych produktów bardzo często są straszne.

Tak samo, jeżeli kupujecie produkty typu chociażby wędlina, pieczywo… jak zerkniecie sobie w największych marketach, w których robi się u nas tutaj w Polsce zakupy, na te pięknie pachnące bułeczki i piekarnie, które mamy często na wejściu do sklepu… i poprosicie o skład, w niektórych sklepach ten skład też jest wyodrębniony zaraz tam obok. Tak możecie sobie zerknąć. No to powiem wam, że jest to koszmar. Naprawdę to jest po prostu totalny dramat co się kryje w tych produktach. Wydaje wam się, że spożywacie pieczywo, tak? Na zakwasie? A owszem, może ten zakwas tam jest, ale to co jest ponad ten zakwas to jest mnóstwo dodatków do żywności.

W Internecie krąży bardzo, bardzo fajny raport NIK-u na temat spożycia właśnie dodatków do żywności, które po prostu przekracza normy 10-15-krotnie. Generalnie kupujemy różne produkty spożywcze naszym dzieciom i rano, na przykład, jest to jakiś produkt przetworzony, który zawiera ten dodatek. Następnie w ciągu dnia kupujemy kolejny produkt, który zawiera też ten dodatek. I w pierwszym produkcie ta norma już jest na styku. A jak dokładasz kolejny to przekraczasz już tą normę. Później jeszcze kolejny i też tą normę przekraczasz, dodatkowo nie sugerujmy się tymi znaczkami na opakowaniach. Bo tak jak powiedziałaś, tutaj właśnie sama z tym pracowałaś I wiesz jakie po prostu zabiegi stosują, triki, producenci, żeby po prostu ukryć to, co rzeczywiście jest w składzie. W ogóle fajnie jakbyśmy się spotkały na kolejne nagranie po to, żeby też omówić właśnie co się znajduje na tych opakowaniach. Bo jest to po prostu temat rzeka, o którym można naprawdę długo, długo rozmawiać.

[Kasia]

Jak czytać etykiety?

[Iza]

Dokładnie, ale warto o tym rozmawiać, warto uświadamiać się w tym temacie, bo to jest bardzo, bardzo istotne. I właśnie kupując różnego rodzaju przekąski dla dzieci, dania dla dzieci, zwróćcie na to uwagę. Bo to, że produkt jest dla dzieci wcale nie oznacza, że on tych dodatków nie ma. Albo że ten produkt jest bezpieczny. Przykładem mogą być… świetnym przykładem są właśnie chociażby kosmetyki dla dzieci. Tak nam się wydaje, że jak kosmetyk jest od urodzenia no to on jest okej. Nieprawda. Po prostu składy tych produktów czasami są… No wiecie… No nie wiem nawet jak to opisać, bo uważam, że w ogóle branża kosmetyczna to jeszcze jest inna para kaloszy. Ale to, co tam się dzieje i to jak to jest nieregulowane na ten moment i pobieżnie sprawdzane przez urzędy, jest po prostu straszne.

Dlatego tą naszą świadomość musimy cały czas zwiększać, cały czas nad nią pracować. I wbrew pozorom, ona wcale nie jest taka trudna, bo składy produktów spożywczych macie napisane w języku polskim. Wystarczy odwrócić i przeczytać. Jeżeli widzicie tam konserwanty, sorbiniany potasu, azotany sodu to już. Zastanówcie się, czy na pewno chcecie, żeby wasze dziecko taki produkt spożywało.  Tak jak tutaj, Kasia, powiedziałaś, najprostsze składy. Wybierajmy po prostu produkty czyste składowo. I oferta tych produktów cały czas się zwiększa.

Jak zajrzycie do nas na sklep, to zobaczycie jak dużo nowych produktów się tam pojawia. Naprawdę można skomponować bardzo fajne posiłki z prostych produktów. Tutaj też powiedziałaś o tym, że wykorzystujesz zupę, której już nikt nie chce w domu jeść, do zrobienia placków. Ale ja tutaj też się z tym tematem zgadzam. Dla mnie kiedyś osobiście jako dla rodzica… Ja generalnie jak miałam ugotować trzy posiłki w ciągu dnia w domu, no to myślałam sobie „Boże ja z tych garów nigdy nie wyjdę. Ja będę cały czas siedziała w tych garach i cały czas gotowała”. I często się spotykam z tym, że matki…Głównie matki, bo wiadomo, że nas tutaj kobiety dużo więcej gotują. Choć mężczyźni oczywiście też, jak na jak najbardziej. Ale po prostu powiedzmy „osoby gotujące” w domu tak mówią, że „Boże ja nie mogę ja jedno nie będę jednego gotował dla siebie, innego dla tej drugiej osoby”. Tak, ale słuchajcie to jest… To jest bezsens. Dlaczego to jest bezsens? Dlatego, że żyjemy razem, spożywamy razem te same posiłki i ogólnie te posiłki wcale nie muszą zajmować wam dużo czasu.

My na przykład z mężem gotujemy rosoły. Ten rosół gotujemy minimum 8 godzin z dodatkiem octu, na takiej naprawdę porządnej porcji rosołowej albo porcji indyczej. Kupiliśmy sobie gigantyczny, dosłownie gigantyczny, gar, bo tam wchodzi 10 litrów. I gotujemy sobie ten dziesięciolitrowy rosół. Taką porcję rosołową kupujemy sobie za te 12 zł, ekologiczną co nie jest generalnie jakoś dużo różnicą cenową, jeżeli chodzi o właśnie grupę ekologicznych czy takich zwykłych, konwencjonalny w sklepie. Słuchajcie, nadmiar zupy odlewamy po prostu do szklanych słoików i wsadzamy do zamrażarki. I kiedy chcemy zrobić w domu zupę, wystarczy wyciągnąć jedną porcję tego, dodać do tego na przykład przecier pomidorowy, na przykład mleko kokosowe… tak? I mamy świetną, bardzo pożywną zupę pomidorową z mlekiem kokosowym, czyli też z dobrymi, zdrowymi tłuszczami. Do tego dodajemy na przykład imbir zimą, żeby się dodatkowo troszeczkę rozgrzać i poprawić swoją odporność. I zrobienie tej zupy zajmuje nam dosłownie 15-20 minut. Słuchajcie, trzeba szukać rozwiązań.

[Kasia]

Dokładnie, tak troszkę trzeba przeorganizować, ale tak naprawdę później, jak już w to wejdziemy to, nie poświęcamy na to specjalnie dużo czasu, tak? Bo zrobić dziecku rano jajecznicę na maśle z jednego, czy z dwóch jajeczek… ja nie wiem no to 5 minut to chyba to jest maks. Co to zajmie, tak? I czy my w tym czasie zrobimy mu nie wiem… kaszkę mannę na mleku, to chyba nam wyjdzie tyle samo albo dłużej. Tak więc rozumiem. Trzeba jakby poszukać tych lepszych produktów, tak, które będą, że tak powiem, bardziej właśnie wartościowe. I z nich też można naprawdę masę fajnych rzeczy zrobić.

W ogóle to, co powiedziałaś o tych zupach to też jest, jeśli chodzi w kontekście dzieci, mistrzostwo świata. Tak i na przykład moje dzieci (które generalnie też mają z warzywami problem), to faktycznie jest zupa… jest tym posiłkiem, w którym ja mogę prawie wszystko wrzucić. No tam buraczki są jeszcze kontrowersyjne, ale pracujemy nad tym, tak? Ale wszelkiego rodzaju inne warzywa w zupach są w stanie zjeść. Czy tam w jakimś tam kremie, nie kremie. Są różne dzieci. Tak, ja wiem, że są takie dzieci, które będą tam wybierały z tej zupy wszystko, co pływa. No, ale że tak powiem różnych, że tak powiem, różnych sposobów trzeba się imać i trzymać. Jeżeli robicie mięsko dla dzieci, to też postarajmy się, żeby to było już niekoniecznie w panierce, koniecznie w tej bułce tartej, tak? Jeżeli ktoś lubi naprawdę takie opanierowane, może się sprawdzić, nie musi, ale może, na przykład panierka z mąki z ciecierzycy. Tak, ona też ma taki żółtawy kolor, taki delikatny posmak, jak ktoś jest taki mocno wyczulony, to go wyczuje. Nie jest jakiś zły. Natomiast można też usmażyć kotleta bez panierki. I on też jest fajny, można go zgrillować. Fajnie, tak? Nie bójmy się jakichś tam naczyń żaroodpornych, piekarników… i takich. No jakby trzeba też troszeczkę… dom jakby.

Rodzice przychodzą i mówią rzeczywiście „Wie pani co, ja całe życie tak gotuję, tak gotowała moja mama, takie robiła schabowe z kluskami. I ja robię takie schabowe z kluskami i ja nie wiem, czy ja potrafię inaczej”. Tak to jest, że tak powiem, jakiś tam problem i dylemat. Natomiast jest takie morze fajnych przepisów w Internecie, że gdzieś na początku to nam pewnie będzie troszkę zajmowało więcej czasu i będzie wymagało od nas po prostu zaangażowania. Ale z czasem tak, jak mówisz, można sobie zupy zrobić raz na tydzień i czy powekować, pomrozić coś z takich rzeczy. Ja na przykład sobie robię, jak sobie robię porcję mięsa to od razu sobie też właśnie przygotowuje już takie tam czy kotleciki, czy jakieś dosłownie gotowe kawałki w zamrażarce, że potem je tylko rano sobie wyciągam. W momencie, kiedy muszę zrobić ten obiad, pyk, wrzucam je do piekarnika i mam za 15 minut jakieś fajne mięsko, tak? Także to trzeba, że tak powiem, troszeczkę się wysilić. Ale nie jest to, że tak powiem, coś czego nie da się zrobić.

Ale chciałam jeszcze powiedzieć taką fajną myślę, tak mam nadzieję, fajną rzecz. Konkretne narzędzie, żeby po tej naszej dzisiejszej rozmowie każdy, kto dotrwa do końca, żeby miał narzędzie, którym może pracować. I najczęstszym problemem, z którym się borykają rodzice, którym zależy, żeby dziecko się dobrze odżywiało i nie tylko dziecko, ale on też, to są słodycze. Tak, słodycze.  Tam są tym tematem trudnym i nad którym wielokrotnie próbujemy. Nam się nie udaje i tak dalej. No i ta metoda małych kroczków, o której powiedziałaś. Ja również uważam, że to jest jedna z tych, która może się przydać. I właśnie jest takie fajne narzędzie, które ja bardzo polecam i w przypadku dzieci świetnie się sprawdza. W ogóle rodzin, tak? Z dziećmi to jest możemy to sobie nazwać, jak chcemy, to jest takie celebrowanie czy taki rytuał jedzenia jakiegoś naszego ulubionego słodycza, tak? Polega to na tym, że kupujemy tą ulubioną paczkę chipsów czy czekolady, czy czegokolwiek to jest. Ważne jest, żeby to donieść do domu, tak? Nie jemy tego po drodze, to jest ważne. I zaczynamy z dzieckiem, czy z dziećmi, czy z całą rodziną zabawę. Czyli oglądamy opakowanie. Staramy się wszystkimi zmysłami to coś… to coś dobre poznać. Tak wykładamy na najpiękniejszy talerzyk jaki mamy w domu. Jeżeli tam są młodsze dzieci to one najczęściej mają swoje ulubione talerzyki, sztućce i tak dalej. Rozkładamy całą czekoladę czy całą paczkę chipsów na ten talerzyk, żeby było widać jak dużo mamy tego jedzenia. Tego dobrego jedzenia. I oczywiście najczęściej, najlepiej jeszcze jak zaczniemy to wąchać, oglądać… małe dzieci możemy, na przykład, jeżeli to na przykład są chipsy to „Powiedz mi, jaki kształt ma ten chips”, tak? Bo one są tam śmiesznie powyginane. „A może przypomina ci łódeczkę, może taki”. Po prostu jakby zanim zaczniemy jeść, wąchamy, patrzymy a potem zaczynamy z namaszczeniem, z ogromną przyjemnością sobie tą kostkę czekolady, czy tego chipsa chrupać. I też świadomie tak zastanawiamy się, jak on chrupie, jak ta czekolada się rozpływa. Możemy przy okazji z dzieckiem pogadać „jaki tam smak wyczuwasz? Czy jest dzisiaj może… nie wiem, bardziej pikantny ten chips? Czy może są jakieś rodzynki w czekoladzie”, tak? I dziecko dzięki temu po pierwsze widzi, że nie ma zakazu.

Tak, bo my nie lubimy zakazów. I ani dorośli, ani dzieci, więc jak ja powiem rodzicowi, że zamiast czekolady ma jeść seler naciowy, to on może nawet i spróbuje, ale po trzech dniach popuka się w czoło i powie „weź kobieto, idź już sobie”, nie? Więc nie mamy… nie mamy zakazów. Tak więc nasza głowa widzi, że nie ma, że możemy zjeść, że jest fajnie. Dziecko widzi, że jest fajnie, że my tym słodyczem mamy przyjemność. Nie robimy tego automatycznie, tak? Czyli tak, jak jest wiesz, bajka, telewizor i po prostu paczka chipsów znika w nie wiem 10 minut i w ogóle nie wiemy, że ją zjedliśmy, tak? To tu robimy to świadomie z bardzo takim właśnie dużym namaszczeniem i często okazuje się, że po dwóch, czy po trzech kostkach tej czekolady tak świadomie zjedzonej jesteśmy już tak zasłodzeni, że my wcale nie musimy jeść jej więcej. Tak? I czasami może się okazać, że ta tabliczka czekolady, która starczała na nie wiem… 10 czy 15 minut, nagle starczy na trzy dni, bo my będziemy sobie właśnie celebrować, bawić się i te trzy, czy cztery kosteczki mnie nasycą, tak? To też często dorosłym, że tak powiem, sprzedaję taką zabawę w cudzysłowie. Takie… takie właśnie narzędzie, bo też wiele osób dorosłych ma z tym problem. Tak więc i właśnie wieczory, kiedy jesteśmy zmęczeni, kiedy nasze zasoby już się troszkę wytracają… takiej koncentracji i potrzebujemy się troszkę nagrodzić i pocieszyć po całym dniu ciężkiej pracy… i wtedy bardzo często sięgamy po te słodycze, po te przekąski i tak dalej. To tu właśnie sobie niech będzie ten film, niech będzie ta bajka. Ale zróbmy to właśnie na tym pięknym talerzyku z namaszczeniem i pobawmy się tak. I dziecko zobaczy, że można. Że to ty możesz decydować, ile zjesz. Tak, że ty możesz jakby zarządzać tymi właśnie słodyczami i tak świadomie decydować.

To nie zawsze się uda od razu. Czasami jest tak, że ta czekolada i tak zniknie, ale jakby próbować tak. Żeby jakby dzięki temu… Po pierwsze troszkę ograniczamy ilość, tak? I może się okazać właśnie, że mniej zjemy, ale po drugie nasza głowa dostaje sygnał, że to ty decydujesz o tym, ile chcesz zjeść, tak? Nie czekolada tobą rządzi, tylko Ty rządzisz czekoladą. Więc myślę, że też fajnie mieć takie narzędzie, które gdzieś tam pozwoli mi, czy rodzicom z dziećmi, w jakiś sposób ogarnąć. Tak, ogarnąć i spróbować gdzieś tam nad tymi słodyczami zapanować. No nie jest to łatwe, ale takie właśnie narzędzia są. Właśnie temu służą i warto je… Warto je znać.

Zmiana wychowania w kwestii żywienia dzieci

[Iza]

Tak, bardzo ciekawe jest to, co powiedziałaś. Myślę, że zdecydowanie o tym, żeby nie narzucać sobie zbyt dużego ciśnienia, prawda? Właśnie te zakazy. Ja mam na to idealny przykład, ponieważ my, u nas w domu, mamy po prostu dwie skrajne osobowości pod kątem wszelkich postanowień i decyzji. Mój Damian jest typem człowieka, który jak sobie coś postanawia, u niego to jest koniec. To jest osoba która mówi a i po prostu u niego jest a. I po prostu nie podlega to żadnej decyzji, jeżeli on sobie ustala, że on od dzisiaj zaczyna chodzić na takie i takie treningi, to on chodzi na takie i takie treningi. Ale takich osób jak on jest… No ja w swoim życiu spotkałam bardzo mało. Chyba poza nim, to może znam jedną albo jeszcze dwie takie osoby, z takim zaparciem. Zdecydowana większość osób jest typem takiej osoby, jak jestem właściwie ja. Bo ja jestem taką osobą, która jak sobie coś zakaże w głowie, prawda? To już na 100% wiadomo jest, że nic z tego nie będzie. Może jest to wyciągnięte troszeczkę z dzieciństwa, dlatego że moja mama bardzo często mi narzucała jedzenie i pilnowała cały czas „zjedz to, musisz zjeść do końca, nie odejdziesz od stołu”. Jakby nie winie jej absolutnie za to.

[Kasia]

…bo chciała jak najlepiej.

 [Iza]

To było inne wychowanie, ona chciała jak najlepiej. Było troszeczkę inne wychowanie, inne było podejście do tego jedzenia, ale… Zwróćcie również uwagę na to, rodzice, że wy możecie takie schematy też powielać w swoim życiu i później możecie swoim dzieciom coś takiego też zafundować. Niemniej jednak, jeżeli ja sobie mówię, że na przykład w ciągu tygodnia mogę zjeść jeden batonik, to się okazuje, że nie jem tego batonika wcale. Jeżeli sobie nie zakazuje, a daje sobie na coś przyzwolenie i te przyzwolenie jest na zasadzie „zjem i nie mam do siebie pretensji”… 

Tak samo, na przykład, czasami jest z Olą, że dajemy jej jakąś tam… jakiś tam słodycz. Nie ma o to żadnych pretensji. Cały tydzień dziecko nie jadło, dzisiaj może, tak? Proszę niech… niech zje, to okazuje się, że na przykład ona nawet się tego nie dopomina. Albo tak jak ja na przykład, wcale tego nie jem. Trzeba znaleźć taki optymalny sposób dla siebie i waszej rodziny, i waszych dzieci, który będzie dla was odpowiedni, tak? Nie iść w utarte jakieś tam schematy, tylko wypracować ten sposób, który dla was będzie po prostu najkorzystniejszy, najlepszy. Bo zaniedbywanie tych tematów na dłuższy… na dłuższą metę niestety prowadzi do wielu jednostek chorobowych. Powiedz mi, Kasia, proszę z jakimi najczęściej jednostkami chorobowymi u dzieci, związanymi z żywieniem się spotykasz

Insulinooporność u dzieci

[Kasia]

Wiesz co… Powiem ci tak. Tak naprawdę, jeżeli przychodzi do mnie dziecko już… Czy rodzice z dzieckiem otyłym, tak to tam najczęściej powiem ci, że już jest problem. I z ciśnieniem, naprawdę u dziesięciolatków mamy już problem z nadciśnieniem, insulinooporność to powiem ci, że jest nawet u szczupłych dzieci. Tak, nawet szczupłe dzieci mają insulinooporność, czyli sytuację taką, że gospodarka glukozowo-insulinowa jest w organizmie zaburzona, czyli tych węglowodanów jest już na tyle dużo, że insulina się produkuje w tak dużej ilości, że już jest coraz trudniej upchnąć glukozę do komórek, tak? Bo insulina jakby sprawia, że glukoza może wniknąć do komórek, więc jeżeli jest bardzo dużo węglowodanów, w związku z tym jest bardzo dużo insuliny i czasami już jest. To kółko się tak nakręca, że po prostu tej insuliny jest za dużo i zaczynają się po prostu komórki blokować. Już nie chcą przyjąć, tak? I to już jest nawet u całkiem jeszcze szczupłych dzieci, i to jest skutek tych właśnie węglowodanów nadmiernej ilości. Więc to są te, no.

Powiem ci, że tarczyca naprawdę u młodych dziewczynek, no może dzieci, to może ciężko mi powiedzieć tak, natomiast u takich młodych wchodzących właśnie w okres dojrzewania dziewczynek 10 12 lat… W ogóle dziewczynki bardzo wcześnie zaczynają dojrzewać, to też jest jakby sytuacja bardzo często związana z nadmierną tkanką tłuszczową. Zauważcie, że dziewczynki bardzo szczupłe bardzo, takie… Wręcz bym powiedziała kościste. Bardzo często tą miesiączkę później dostają tą pierwszą niż na przykład dziewczynki z taką na troszkę nadmierną masą ciała. A tkanka tłuszczowa również jest, tak powiem, takim… tak pro hormonalnie działa. Tak, ona również będzie uczestniczyła w większym produkcji tych hormonów różnych i tych dobrych i tych niedobrych.

Tak więc to są takie trzy chyba najczęściej, że tak powiem, spotykane w mojej praktyce problemy. Czyli właśnie ta insulinooporność u dzieci, problemy z tarczycą, często właśnie jeszcze takie inne zaburzenia chociażby związane z problemem z ciśnieniem. No tak jak ci mówię, to najczęściej musimy tutaj wprowadzić już jakby takie dla całej rodziny podejście, nie? Podejście takie procesowe i nastawić warto też. Słuchajcie czy… Słuchaj, jeżeli masz wrażenie, że coś w tym dzieckiem jest nie halo, jeżeli cokolwiek wzbudza jakieś tam podejrzenie, to też rodzice czasami nie wiedzą. No ja to rozumiem i nie wiedzą od czego zacząć. Zróbcie, słuchaj, takie naprawdę podstawowe badania, sama chociaż morfologia czy ta glukoza na czczo, cokolwiek. Jeżeli nie wiesz to… to oczywiście są na pewno… Ludzie specjaliści, którzy ci powiedzą co. Bo czasami takie kwiatki wychodzą, o których my pojęcia nie mamy.

Wychodzą ogromne niedobory u tych dzieci i dlaczego te tarczycę zaczynają u tych dziewczynek szwankować. To nie jest tak, że to to spada na nich z kwaśnym deszczem, tak? To nie spada po prostu. Te tarczycę najczęściej zaczynają szwankować, bo nie mają składników, dobór do produkcji hormonów. Tak te dzieci bardzo często rodzą się z niedoborami. No bo mama w ciąży też miała niedobory. Tak no to jest normalne, że mogą się dzieci urodzić z niedoborami. I one później najczęściej, jeżeli są karmione, czy mlekiem mamy, czy modyfikowanym gdzieś tam uzupełniają te niedobory, jeżeli mają z czego oczywiście. Tak no i to dziecko jakoś rośnie funkcjonuje, ten nasz organizm, że tak powiem, jest i próbuje jakoś to ogarnąć. Jeszcze a propos. Słuchaj, ostatnio miałam dziecko pięcioletnie, które od urodzenia (to było ciąża bliźniacza, mama z dużymi problemami zdrowotnymi) … urodziło się z rozdwojonymi paznokciami i teraz ma pięć lat. Cały czas ma rozdwajające się paznokcie… zobacz jak ogromne niedobory to dziecko musiało mieć już za życia płodowego.

[Iza]

Tak.

[Kasia]

Przecież paznokcie też są… jakby świadczą też o chociażby… cynk podstawowa rzecz. Tak to dzieciątko jakby no, przez 5 lat wiadomo, rośnie, funkcjonuje ten organizm. Nie będzie inwestował, że tak powiem, we włosy, w paznokcie, bo ma ważniejsze rzeczy do robienia, więc jakoś sobie będzie, że tak powiem, to kompensował. Natomiast widać, że te niedobory mogą się gdzieś tam pojawić i potem to dziecko z tym idzie, tak? I potem ma lat 8-10. No i z czego ta tarczyca ma czerpać? No nie ma z czego. Tak więc czasami zrobić takie podstawowe badania, które nam już powiedzą… I to dziecko, kiedy je troszkę wysycimy, kiedy troszkę wprowadzimy takie dziecięcej suplementacji, bo to też nie każde dziecko łyknie, ale są naprawdę różne fajne postaci płynów, kropelek, jakiś tam proszków do rozpuszczania… naprawdę rynek…

[Iza]

Tak.

Suplementacja u dzieci

[Kasia]

Rynek jest naprawdę taki już też dla dzieci. Można fajne rzeczy znaleźć, troszkę popracować nad tym organizmem, dać mu coś, czego się być może nie da z pożywienia. No bo dziecko ma tą wybiórczość i jadło po prostu tak jak jadło. I te problemy gdzieś tam narosły, troszkę go odżywić, troszkę go wzmocnić. No i że tak powiem … Staramy się docelowo zejść z tych suplementów i jakby próbować jak najwięcej rzeczy wprowadzić dietą. No, ale są, że tak powiem, sytuacje czy okoliczności… Kiedy ta suplementacja musi trwać trochę dłużej i musimy to dziecko, że tak powiem, wyprowadzić, tak? Bo te właśnie objawy chorób, to mówię… Czasami to jest wynik, to co mówisz, jakiegoś tam złego odżywiania się czy złej i w ogóle takiego… Przepraszam za stwierdzenie, prowadzenia się i to jest właśnie najczęściej te problemy metaboliczne, ale jeżeli dochodzą właśnie problemy z hormonami, problemy z tarczycą, dysfunkcje wątroby u dzieci, tak? Ogromne dysfunkcje wątroby, które też bardzo często są na skutek różnych, że tak powiem, zaburzeń się pojawiają. No to to już, że tak powiem trzeba troszkę głębiej sięgnąć, tak? I trzeba głębiej sprawdzić, co w tym dzieciątku właśnie, że tak powiem, brakuje. Co się dzieje, że doszło do takiej choroby, tak? Że taka choroba się rozwinęła.

[Iza]

Tak, zdecydowanie. Ja też chciałabym tutaj wtrącić, żeby generalnie rodzice nie bali się suplementacji. Dlaczego? Dlatego, że w ogóle jest taki trend na rynku… Znaczy ja wiem, że on jest już jakby od dłuższego czasu, tak? Ale chciałabym to w sumie troszeczkę obalić ten mit. Cały czas mówi się o tym, że suplementy rzekomo nie są przebadane. Tak, jeżeli zakupujemy je z jakiegoś niesprawdzonego źródła, prawda? I kupujemy rzeczy jakieś takie kiepskiej jakości to rzeczywiście, być może one nie są przebadane i producent nie zwraca na to uwagi, ale czasy bardzo mocno się zmieniają. Przejrzystość taka na rynku, właśnie chociażby tych suplementów diety, jest coraz większa i nawet my jako sam producent udostępniamy, na przykład, do produktów od razu badania na metale ciężkie, pestycydy, herbicydy. Dla nas jest to bardzo istotne i ten trend cały czas branży się rozwija, więc jeżeli wybieracie produkty od sprawdzonego dostawcy.

Możecie przyjść na przykład do nas do sklepu, przedyskutować ten temat. Wybierajcie od firmy, która już od dłuższego czasu jest na rynku. Nawet możecie skonsultować się z głównym inspektorem sanitarnym czy chociażby z jednostką sanepidu, żeby sprawdzić czy ta dana firma jest zarejestrowana. Oni mają obowiązek udostępnić informacje. To jest kwestia chwili i wtedy po prostu nie martwić się i po prostu włączyć tą suplementację. Bo tak jak właśnie powiedziałaś często jest tak, że już samą dietą, po pierwsze nie jesteśmy w stanie aż tak dużej ilości składników odżywczych dostarczyć aniżeli jest to potrzebne. A z drugiej strony właśnie są te bardzo duże niedobory, które po prostu trzeba stopniowo uzupełnić. Chyba z tak często jest cynkiem, prawda? Że cynk jednak jest bardzo ciężko dostarczyć.

[Kasia]

Właśnie.

[Iza]

Ten cynk, o którym mówiłaś. A my na przykład właśnie też mamy u nas pastylki do ssania z cynkiem.

 [Kasia]

Też trzeba właśnie powiedzieć a propos producentów suplementów, że ponieważ też jest ogromna konkurencja na rynku, to ja na przykład się bardzo pozytywnie wielokrotnie z taką sytuacją spotykam, że jeżeli… No nie wiem. No nie jestem w stanie znać każdego suplementu, składu i w ogóle tych certyfikatów. Zwracam się z prośbą o udostępnienie, powiem, że nie ma żadnego problemu. Naprawdę żadnego to jest akcja reakcja.

[Iza]

Tak.

[Kasia]

Ponieważ i też zależy producentowi na tym, żeby przekonać mnie, tak? Czy i także, znaczy powiem tak, nawet prywatna osoba. To nie musi być osoba, która jest jakimś specjalistą i zaleca taki czy inny suplement. To może być Kowalski, który po prostu napisze najczęściej tam na tych stronach czy w mediach społecznościowych jest jakiś kontakt. Można znaleźć, nie jest to dzisiaj żadnym problemem i naprawdę są udostępniane bardzo szeroko różne informacje, więc można uzyskać. Tak, jak mówisz można kupić magnez za 12,50 w aptece i można kupić magnez za 80 zł, tak? I będzie różnica, tak? No niestety będzie różnica, ale jest magnez i magnez, tak? No więc, że tak powiem, warto, że tak powiem, się też gdzieś tam dopytać czy doczytać. Jeżeli nie wiemy, zwłaszcza u dzieci, jak tą suplementację wdrożyć, bo no tak jak mówię. Dziecko to nie jest mały dorosły i tam troszeczkę inne… na inne rzeczy też warto zwrócić uwagę. Także można naprawdę ten rynek suplementów sobie prześwietlić, chociaż te podstawowe, tak? Chociaż te podstawowe rzeczy dla dzieci. Dosłownie w trzy-cztery jakieś produkty warto zainwestować. I od dobrych producentów. Można naprawdę fajne rzeczy dostać dzisiaj.

 [Iza]

Tak, dokładnie. Nie bójmy się pytać nie bójmy się wychodzić po prostu naprzód, dlatego że od tego zależy nasze życie, życie nasze naszych dzieci, całej naszej rodziny. Nasza kondycja psychiczna. Tak więc odwagi. Nie bójmy się, tak samo jak idziemy do lekarza, prosimy o badania. Przeczytajmy co potrzebujemy wcześniej, dowiedzmy się. Jest tyle jakby darmowych informacji teraz w Internecie, które możecie zajrzeć na Instagrama do Kasi na przykład.

[Kasia]

Zapraszam.

[Iza]

Kasia tam dużo bardzo ciekawych rzeczy publikuje, możecie właśnie dowiedzieć jakie badania zrobić. Nie bójcie się prosić o nie lekarza, egzekwujcie. Powiem tak, nie po to płacimy bardzo, bardzo wysokie podatki, takie składki, a żeby po prostu z tego nie korzystać, bo to nam się należy. Dlatego walczmy. Walczmy o swoje, walczmy o zdrowie naszych dzieci, walczmy o zdrowie nasze. Jesteśmy przykładem dla, po prostu, kolejnego pokolenia. Nie bagatelizujmy. Bo w pewnym momencie może być już niestety, ale za późno.

[Kasia]

Dokładnie.

[Iza]

Kasiu, dziękuję ci bardzo serdecznie za dzisiejszą rozmowę.

[Kasia]

To ja bardzo dziękuję za zaproszenie.

[Iza]

Tak, dla mnie była wspaniała. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy i ja myślę, że po prostu osoby słuchające też wyciągną mnóstwo ciekawych informacji dla siebie. Mam również nadzieję, spotkamy się ponownie chociażby właśnie przegadać tematy opakowań i etykiet, bo to też bardzo ciekawy temat. Życzę ci udanego dnia i do usłyszenia.

[Kasia]

Dzięki, wzajemnie. Dzięki bardzo, pozdrawiam.

blog

Bloger blogowy - fajny gość ! Poznaj go lepiej

More Reading

Post navigation

Leave a Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Płatności
Płatności